czwartek, 25 października 2012

Rozdział 18

Z perspektywy Victorii

*3 tygodnie później*
Mój mocny sen przerwał głośny dźwięk budzika, którego nie dało się dłużej słuchać i zawsze byłam zmuszona wstać. To jedyny sposób na obudzenie mnie do szkoły. Z wielkim trudem podniosłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki, by wziąć codzienną toaletę. Weszłam pod prysznic a moje ciało oblał ciepły strumień wody, który je łagodził. Następnie moje włosy uczesałam w wysokiego kucyka, na wysuszone ciało założyłam TO, a rzęsy lekko pociągnęłam tuszem do rzęs. Z szafki nocnej stojącej koło łóżka wrzuciłam do plecaka mojego iPhone'a i ruszyłam na dół. Mój zegarek wskazywał 7:23. Napiłam się szklankę wody i zjadłam jedną kanapkę przyszykowaną przez moją mamę. Gdy szłam w stronę drzwi, rozległ się dzwonek. Były to dziewczyny, które miały przyjść po mnie i robiły to codziennie, gdy szłyśmy do szkoły.
- Hej Vic. - powiedziała Nicole i Ash, cmokając mnie w policzek.
- Hej. - odpowiedziałam i odwdzięczyłam się tym samym. Zamknęłam drzwi i ruszyłyśmy w stronę szkoły. Kilka ciepłych dni w Londynie już minęło, pogoda z dnia na dzień robiła się coraz gorsza i było coraz zimniej.
- Jak tam Vic? - spytała mnie nieśmiało Ashley, nie patrząc mi w oczy. Dobrze wiedziałam o co jej chodzi, a raczej o kogo. Starałam się już  unikać tego tematu, gdyż ledwo co sobie z tym poradziłam. Starałam się po prostu żyć normalnie. W głębi duszy miałam nadzieję, że mi się udaje.
- Dziewczyny, proszę Was, nie rozmawiajmy już o Nim w taki sposób. Ja nie chcę ciągle tego wspominać, bo to i tak nadal boli, ale staram się. Widzicie, że nawet czasami udaje nam się rozmawiać, choć nawet rozmowa z Nim mi wszystko przypomina, ale muszę chyba jakoś żyć, prawda? Więc jeśli chcecie mi pomóc po prostu nie rozmawiajmy o nim.
- Przepraszam, że o tym wspomniałam. Nie powinnam. - powiedziała Ash, która widać, że przejęła się tym.
- Nic się nie stało. - powiedziałam lekko się uśmiechając i obejmując ją ramieniem.
- Wiesz co, tak czy siak będziecie razem, bo się kochacie i wiem, że nie przestaniecie. A kiedyś jeszcze wspomnisz moje słowa. - powiedziała szybko Nicole, wzruszając ramionami w stylu "Przepraszam, ale taka prawda". Ja nie odezwałam się ani słowem i szłyśmy prosto do szkoły. Moje relacje z Harry'm nie były takie jak dawniej. Zresztą, nie minęło dużo czasu, a ja dzięki chłopakom i dziewczynom jakoś się pozbierałam. Każde spotkanie z nim było takie samo. Bolało, a moje serce biło jak oszalałe. Czy pogodziłam się z tym? Nie, jeszcze nie. Jednak miałam nadzieję, że z czasem wszystko minie. Gdy się widzieliśmy wymienialiśmy tylko krótkie 'Cześć' i uciekaliśmy od siebie wzrokiem, a każde z nas czuło się speszone, gdyż nie wiadomo jak mieliśmy się zachowywać. Zresztą jak to mówi Niall: "Nie rozumiem jak dwie osoby, które się tak kochają, nie są ze sobą ". To prawda, jednak to była decyzja Harre'go, a ja nie chce już do tego wracać. Z resztą chłopaków mam świetny kontakt. Chodzimy do siebie wzajemnie razem z dziewczynami i zawsze jakoś poprawiają mi humor. Po kilkunastu minutach znalazłyśmy się w budynku naszej szkoły. Ruszyłyśmy w stronę szatni, by zdjąć kurtki a następnie do szafek szkolnych,by zostawiać i zabrać potrzebne książki. Pierwszą lekcją była historia, która zapowiadała się nieciekawie. Po kilku minutach rozległ się dzwonek i weszliśmy do klasy. Ja usiadłam obok mojego kolegi-Chris'a. Nauczycielka przesadziła mnie do niego, gdyż za bardzo rozmawiałam z Nicole, z którą siedziałam przedtem. Był to przystojny brunet, o czekoladowych oczach i był dobrze zbudowany. Miał powodzenie w klasie jak i w całej szkole, jednak ja nie śliniłam się na jego widok jak inne dziewczyny. Wolałam.. Harre'go. Chris był dość bezpośredni co do dziewczyn. Już nie raz chciał się ze mną umawiać, lecz ja za każdym razem mu odmawiałam. Nie był chamem jak wielu facetów w naszej szkole. Gdy już zajęłam swoje miejsce obok niego, grzecznie się przywitałam:
- Hej Chris. - powiedziałam lekko się uśmiechając.
- Cześć Vic. - powiedział, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. Bardzo nie lubiłam gdy ktoś tak robił, ponieważ czułam się bardzo skrępowana. - Ładnie wyglądasz. - dodał z uśmiechem na twarzy.
- Dziękuję. - powiedziałam nieśmiało, lekko rumieniąc się przy tym. Zawsze, gdy ktoś prawił mi komplementy rumieniłam się.
- Co u Ciebie? Wyspana? - spytał opierając głowę na jednej ręce, a drugą bawił się długopisem. Zawsze pytał jak spałam, gdyż dobrze wiedział, że zawsze narzekałam na brak snu.
- Niestety, nie wyspałam się, ale u mnie wszystko w porządku. - oczywiście skłamałam, mówiąc, że jest wszystko w porządku.
- Victorio Blanc.. - zaczął z zadziornym uśmiechem. - Kiedy dasz się w końcu gdzieś zaprosić? - spytał nadal się uśmiechając i lekko mrużąc oczy.
- Może wtedy, gdy przyjdzie na to odpowiedni czas, Panie Dawson. - odpowiedziałam, odpowiadając na jego uśmiech.
- No to może dzisiaj? - spytał na co ja zaśmiałam się chytrze.
- Przykro mi, dzisiaj nie mogę. - odpowiedziałam, wzruszając ramionami.
- Panie Dawson i Panno Blanc. - zwrócił się do nas nauczyciel. - Czy znowu mam Was poprzesadzać? Ile razy można Was upominać? Jeśli chcecie się umawiać na randki to proszę po szkole, a nie na lekcji. Rozumiemy się?
- Tak i bardzo przepraszamy. - odpowiedział Chris, a ja jak zawsze zdenerwowałam się. To babsko coraz częściej zaczęło mi dogadywać. Dalsza część lekcji minęła o dziwo bardzo szybko. Wyszłyśmy z dziewczynami na korytarz, oczekując lekcji matematyki, którą szczerze nienawidziłam. Gdy siedziałyśmy na zawsze zajmowanej przez nas ławce, miała nas Grace razem z Vanessą. Od czasu, gdy dostała ode mnie w twarz na oczach całej szkoły, już nawet nie patrzyła w moją stronę. Czuła się bardzo upokorzona, bo uważała się za tą najważniejszą i najwyższą, a ja narobiłam jej wstydu. Jej widok do tej pory przyprawiał mnie o dreszcze i gdy za każdym razem ją widziałam,  to miałam ochotę ponownie uderzyć ją w twarz za to, jak zniszczyła moje życie. Nicole tylko szturchnęła mnie ręką i przyjaźnie się uśmiechnęła, bym nie zwracała uwagi na Grace. Po kilku minutach zadzwonił dzwonek na lekcję i razem z dziewczynami weszłyśmy na kolejną lekcję. Na każdej kolejnej Chris przyglądał mi się i nadal usiłował się ze mną umówić. Jednak ja w dalszym ciągu odmawiałam. Nie chciałam wyjść na jakąś pierwszą lepszą, która leci na każde zawołanie chłopaka i wtedy kiedy on chcę. Nie zgadzałam się też dlatego, by nie robić mu żadnych nadziei. Już dawno usłyszałam za plecami od kilku osób, że wpadłam mu w oko. Nie chciałam wiązać się w coś niepotrzebnego. Po męczących siedmiu godzinach w końcu wyszłam ze szkoły. Musiałam jeszcze po południu pozałatwiać wszystkie rzeczy związane z moimi osiemnastymi urodzinami, które miały odbyć się już za tydzień. Na samym początku nie chciałam ich robić, bo stwierdziłam, że po wszystkich zdarzeniach jakie miały miejsce nie ma najmniejszego sensu. Jednak dziewczyny wraz z chłopakami namówili mnie na to, bo w końcu osiemnastkę ma się tylko raz w życiu. Wyszłam głównym wyjściem ze szkoły i zobaczyłam Zayn'a czekającego na mnie pod dużym drzewem obok bramy naszej szkoły, który już uśmiechał się

 lekko w moją stronę. Ubrany był w brązową, skórzaną kurtkę, biały t-shirt, czarne spodnie i tego samego koloru buty. Umówiłam się z nim, gdyż tylko on pomagał mi załatwiać wszystkie sprawy związane z tą imprezą, a poza tym spędzaliśmy w ostatnim czasie bardzo dużo czasu. Podeszłam do niego i przywitałam się.
- Witam Panią. - powiedział trzymając mnie w swoich ramionach.
- Hej. Jak leci? - odpowiedziałam przyjaźnie.
- Dobrze, widząc cię. - odpowiedział seksownie się przy tym uśmiechając. - Vic, załatwiłem już prawie wszystko. Cały katering jest już zamówiony, o muzykę też nie musisz się martwić, praktycznie już wszystko jest dopięte na ostatni guzik. - mówił przepuszczając mnie w bramie. Ja tylko patrzyłam na niego i dałam mu buziaka w policzek i powiedziałam:
- Dziękuję, jesteś kochany. - podeszłam do niego i jeszcze mocno go przytuliłam.
- Już tak nie dziękuj maleńka. - powiedział odwzajemniając mój uścisk. Zayn otworzył mi drzwi od swojego auta i wpuścił do środka. Zajęłam miejsce na wygodnym fotelu i ruszyliśmy.
- To w takim razie już nic nie mam do załatwienia, tak? - spytałam, upewniając się.
- Nie. - odpowiedział dumnie.
- Aż mi głupio, bo odwaliłeś za mnie całą robotę. - powiedziałam, zapinając pas. 

- Przestań, bo mogę zaraz wszystko odwołać i możesz załatwiać to od nowa sama. - powiedział żartobliwie, uśmiechając się przy tym. 
- To co robimy? - spytałam, spoglądając na Zayn'a.
- No to może do nas? I tak pewnie nie masz nic do roboty.
- No.. No to dobrze. Tylko podjedź najpierw do mnie, bo chcę się przebrać- chciałam tam jechać, jednak wahałam się, gdyż wiedziałam że spotkam się tam z Harry'm. Wiedziałam, że nasze kontakty muszą być normalne, jednak ja tak nie potrafiłam i za wszelką cenę próbowałam uniknąć spotkań z nim. Każde z nas czuło się wtedy niezręcznie. Po kilku minutach jazdy znaleźliśmy się już pod moim domem. Szybko wyskoczyłam z auta, a Zayn czekał na mnie w środku. Wparowałam do domu i szybkim krokiem udałam się do swojego pokoju, by zmienić ubrania, które miałam na sobie. Chciałam założyć świeże, ponieważ nie czułam się komfortowo po całym dniu w szkole. Z szafy wyciągnęłam TO i zarzuciłam na siebie czarną, skórzaną kurtkę. Skierowałam się na dół i po chwili już byliśmy w drodze do domu chłopaków. Była to bardzo krótka droga, a że Zayn dodatkowo szybko jeździł więc już po około trzech minutach znajdowaliśmy się pod ich domem. Wysiedliśmy i z daleko zobaczyłam Niall'a, Nicole i Ashley, którzy szli w naszą stronę.
- Hej Vic! - krzyczał Niall, machając mi, na co uśmiechnęłam się i również odmachałam mu. Blondyn zawsze wywoływał uśmiech na mojej twarzy, gdyż był osobą, przy której nie dało się nie uśmiechnąć. Był najlepszym lekarstwem na poprawę humoru, a także cudownym przyjacielem. I oczywiście doskonale dopełniali się wzajemnie razem z Nicole. Po chwili wszyscy weszliśmy do środka. Na kanapie leżał Lou, który gdy nas zobaczył od razu podbiegł do nas jak poparzony i przywitał się z każdym. Następnie z kuchni wyszedł Liam, a z góry zszedł Harry, który od razu swój wzrok wbił we mnie. Po raz kolejny poczułam zmieszanie i za wszelką cenę rozglądałam się gdzie indziej, nie chcąc na niego patrzeć. Jednak po chwili znalazł się koło nas i witał się z każdym. Ze mną także.
- Hej. - powiedziałam cicho, lekko przytulając się do niego. Nasze twarze znajdowały się kilka centymetrów od siebie i popatrzył mi prosto w oczy a ja znowu stałam jak wmurowana w ziemię. Po chwili poczułam piękną woń jego perfum, którą zawsze i wszędzie rozpoznawałam. Ten zapach był wyjątkowy. To on sam w sobie był wyjątkowy.. Po chwili szybko odwróciłam się i ruszyłam do pokoju gościnnego, w którym zawsze wszyscy przesiadywaliśmy. Zajęłam miejsce na dużym czarnym fotelu, i reszta także zajęła swoje miejsca.
- To co? Kiedy ta impreza? - spytał Liam, który właśnie wszedł obładowany chipsami i piciem.
- Za tydzień w piątek. - powiedziałam, lekko przeciągając się. - Oczywiście możecie przyjść z osobami towarzyszącymi, ale chyba z tym nie będzie problemu. - powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy. Jednak w tym czasie poczułam na sobie

 po raz drugi wzrok Harre'go. No tak, powiedziałam coś nad czym dopiero teraz się zastanowiłam. Zresztą, dlaczego mam żałować? Niech wie, że nie cały świat kręci się wokół niego. Musiałam być odważna. Nie miałam innego wyjścia. Nie mógł zobaczyć, że jestem słaba. Moje chwilowe rozmyślenia przerwał dźwięk dzwonka wiadomości mojego telefonu. Odblokowałam klawiaturę i ujrzałam wiadomość od Chrisa:
" Na pewno nie dasz się
dzisiaj namówić na małą czarną? Ch. xx "
Zdziwiło mnie to, gdyż nie podawałam mu swojego numeru. Jednak od razu odpisałam:
" Niestety nie :) I nie marudź już,
jak nie chcesz mnie zdenerwować. Jak
nie dzisiaj to innym razem a
tak w ogóle, skąd masz mój numer? x "
Ja cały czas czułam na sobie wzrok Harre'go. Bacznie mi się przyglądał. Po zaledwie minucie dostałam już odpowiedź:
" Dla chcącego nic trudnego :) xxx "
Przeczytałam, po czym uśmiechnęłam się lekko i pokiwałam głową, chowając swój telefon z powrotem do kieszeni.
- Czyżby adoratorzy nie dawali ci spokoju? - spytał Harry, który widocznie musiał być zazdrosny, bo inaczej tego nie umiem sobie wytłumaczyć.
- Tak, jest ich bardzo wielu. - odpowiedziałam ze sztucznych i ironicznym uśmiechem, a ten już się nie odezwał. Przez dalszy czas siedzieliśmy i śmialiśmy się wszyscy razem. Jednak ja i Harry nie byliśmy jak wszyscy. Byliśmy skrępowani całą tą sytuacją, ponieważ dla mnie nie była ona normalna i nie wiedziałam jak dalej będzie. Nagle po raz kolejny rozległ się dźwięk dzwonka mojego iPhone'a. Była to mama.
- Vic, mogłabyś przyjść do domu? Tata źle się poczuł, chyba musimy wezwać karetkę. - mówiła lekko zdenerwowana.
- Już jadę. - powiedziałam pospiesznie i szybkim ruchem zeszłam z fotelu, udając się w stronę drzwi i zabierając swoją kurtkę.
- Muszę jechać do domu, mój tata źle się poczuł. - powiedziałam zdenerwowana całą sytuacją.
- Harry, zawieź Vic do domu. - powiedział Lou.
- Nie. - powiedziałam pospiesznie i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Jednak po chwili ktoś chwycił mnie za nadgarstek i zatrzymał. Odwrócił mnie i moim oczom ukazał się zielonooki loczek.
- Vic, daj mi pięć minut, proszę. - powiedział lekko zdyszany, patrząc mi głęboko w oczy, a moje serce znowu przyspieszyło tempa.
- Harry, nie teraz. - powiedziałam i zaczęłam biec w stronę domu nie patrząc się za siebie.


--------------------------------------------------------------

Cześć Kochani :) I jest kolejny rozdział. Osobiście nie podoba mi się on i uważam, że jest słaby, za co Was przepraszam , w kolejnym na pewno będzie się wiele działo :) I dziękuję za wszystkie komentarze, które od Was otrzymuję, jesteście najlepsi na świecie ♥ Dajcie koniecznie znać w komentarzach jak Wam się podoba, czekam :) 
I mam do Was bardzo ważne pytanie :) Otóż: Czy chcielibyście, abym zrobiła dla Was konkurs? Napiszcie czy chcecie i czy ktoś będzie brał udział, bo jeśli nie, to nie ma sensu go robić :) Jeśli możecie, dajcie mi znać :) 
 +  Jeśli macie jakieś pytania dotyczące mnie, bloga, rozdziałów czy czegokolwiek, śmiało możecie pytać, chętnie na nie odpowiem :) 


 Mój twitter: https://twitter.com/unrealdreamm
Mój tumblr: http://unrealdreamm.tumblr.com/


 xoxo










czwartek, 18 października 2012

Rozdział 17

Z perspektywy Zayn'a   w tle

Po rozmowie Vic odprowadziła mnie do domu. U niej rozmawialiśmy na wszystkie tematy jak najlepsi przyjaciele. W końcu chyba nimi byliśmy. Ona mnie traktuje jak przyjaciela, bynajmniej tak mi się wydaje. Ja ją również, ale moje uczucie do niej nadal nie wygasło. Nie potrafiłem zapomnieć o niej tak po prostu, od tak. Wiedziałem, że musiałem się z tym pogodzić. Myślałem, że z dnia na dzień będzie przechodziło. Jednak nie. To było nadal jeszcze silne uczucie. I szczerze chciałem szczęścia Victorii i Harre'go. Wiadomo, że mimo wszystko to i tak bolało, ale równocześnie była we mnie iskierka radości, że im się udało i są razem. Jednak wiedziałem, że musiałem to zrobić. Musiałem ją pocałować. Miałem na to tak wielką ochotę, od samego początku. Musiałem tego doświadczyć, poczuć bliżej choć cząstkę jej. Jednak kto mógł przypuszczać, że ktoś zrobi nam zdjęcia z ukrycia w chęci zemsty na Vic. Ale też w głębi serca, nie żałowałem tego, że to zrobiłem. Ja szedłem w stronę swojego domu, gdyż Victoria nie chciała odprowadzać mnie pod sam dom z obawy przed spotkaniem z Harry'm. Przez całą drogę nie oddzywała się praktycznie i widziałem jak bardzo cierpi. W takim stanie nie widziałem jej nawet wtedy po imprezie, po tym niefortunnym incydencie z Harry'm. Teraz była jak żywy trup. Mizerniała z godziny na godzinę coraz bardziej, a na jej twarzy od razu dało się zauważyć smutek. Po kilkuminutowym spacerze ja poszedłem do domu mojego i chłopaków, a Vic do swojego. Bynajmniej tak mówiła. Martwiłem się o nią. Już chwyciłem za klamkę od drzwi, by wejść. Jednak coś mi podpowiedziało bym się wrócił. Victoria przez cały dzień bywała sama w domu, bo jej rodzice byli pochłonięci pracą. Dobrze, że teraz ma kontakt ze swoim bratem. Bałem się o nią, bałem się, że zrobi sobie krzywdę. Wróciłem się i szybkim krokiem wróciłem z powrotem do jej domu. Na początku pierwszą myślą to było co ja robię i czy ja już kompletnie świruję? Nie, to było raczej normalnie, że się o nią martwiłem. Po kilku minutach z powrotem znalazłem się przed jej domem. Po raz drugi zawahałem się, jednak i tak wszedłem do środka. Na dole jej nie było, więc poszedłem na górę i skierowałem się w stronę jej pokoju. Szybko i chaotycznie otworzyłem jej białe drzwi a moje serce przyspieszyło tempa. Vic siedziała na łóżku cała zapłakaną a z jej rąk wyleciało mnóstwo białych tabletek. Podszedłem szybko i mocno przytuliłem ją do siebie.
- Vic.. Zwariowałaś? - mówiłem cicho, głaszcząc ją po jej, długich, brązowych włosach. Wziąłem z jej ręki opakowanie tabletek i zobaczyłem, że są to środki nasenne. - Nigdy więcej tego nie rób! Rozumiesz? - mówiłem lekko odciągając ją od siebie, by móc spojrzeć jej w oczy.
- Zayn.. Ja próbowałam.. Na prawdę próbowałam, ale ja nie potrafię. Po prostu nie potrafię. Ja nie umiem bez niego żyć i nie chcę. - była cała roztrzęsiona, a jej płacz był coraz głośniejszy. Najgorszym widokiem dla mnie był widok dziewczyny, która płacze. Jeszcze tej, którą kocham.
- Victoria. Masz rodziców, masz brata, masz nas.. Niall'a, Liam'a..  - zacząłem wymieniać. - I mnie.. Ja cię na prawdę nigdy nie zostawię. Zawsze będę wtedy, gdy będziesz mnie potrzebowała. Mogę ci to obiecać z ręką na sercu. Zresztą ty to powinnaś wiedzieć. Vic.. Ty masz dla kogo żyć! Nie możesz nas tak więcej straszyć, rozumiesz?
- Dziękuję, że jesteś.. - powiedziała ledwo dosłyszalnie, ciągle szlochając. Siedziała wtulona do mojej klatki piersiowej. Potrzebowała bliskości, obecności drugiej osoby, której nie miał jej kto dać, oprócz Harr'ego. Nie mogłem po części zrozumieć jego zachowania. Była to podobna sytuacja do tej z imprezy, więc powinien to zrozumieć. Można by pomyśleć, że skoro Vic i Harry się rozstali to ja mogłem teraz walczyć o Vic. Jednak ja nie miałem takiego zamiaru.. Nie zaprzeczę, że bym nie chciał z nią być, ale dla mnie to niemożliwe. Harry to mimo wszystko mój przyjaciel, więc nie mogłem ich rozstania wykorzystywać w tak perfidny sposób. Mimo wszystko, miałem nadzieję, że z czasem i tak się jeszcze ze sobą zejdą a ja zapomnę. Bardzo do siebie pasowali, a Harry stał się bardziej rozsądny i ustatkowany. Z Victorią posiedziałem do wieczora, aż zasnęła. Nie została sama, ponieważ  przyszedł James. Oczywiście opowiedziałem mu o wszystkim, wiedziałem, że on się nią dobrze zajmie. Szedłem tym razem już prosto do domu wściekły. Wściekły na Harr'ego, przez to co on zrobił z tą dziewczyną. Wszedłem do domu i skierowałem się do salonu, gdzie siedział Niall, Nicole i Liam.
- O Zayn, w końcu jesteś. - powiedział Niall. - Gdzie byłeś? - mówił, 

pakując do buzi całą garść czipsów.
- U Vic. - powiedziałem krótko, opadając na fotel.
- I co z nią? - spytała Nic, która również bardzo się o nią martwiła. - Chciałyśmy do niej przyjść z Ash, ale ona powiedziała, że mamy nie przychodzić bo chce być sama albo, że nie wie czy będzie  w domu..
- Ona próbowała się zabić.. - powiedziałem, patrząc na nich.

 Ich miny były takie jak moja kilkadziesiąt minut temu. Nicole zaczęła na początku panikować, ale Niall ją uspokoił.
- A Harry nie wyszedł do Was do tej pory? - spytałem, jednak odpowiedź była chyba oczywista.
- No nie.. - zaczął Liam. - A jednak.. - powiedział wskazując głową na Harre'go, który właśnie wchodził do kuchni obok. Gdy go zobaczyłem to tym razem ja miałem ochotę podejść i uderzyć go z całej siły prosto w twarz, ale wiedziałem, że to nie byłoby dobre rozwiązanie. Na mojej twarzy były siniaki, które nadal bolały, rozcięta warga i prawie złamany nos. Nie chciałem ponownie doprowadzić do takiej sytuacji. Wstałem z fotela i ruszyłem w tą samą stronę a reszta dokładnie mi się przyglądała. Zapewne zastanawiali się co mam zamiar zrobić. Oparłem się o blat w kuchni i przyglądałem się Harre'mu, który właśnie wyjmował z lodówki butelkę wody.
- Suszy? - zwróciłem się do niego z ironią w głosie.
- Po prostu chce się napić, nie można? - powiedział twardym głosem. Wiedziałem, że go suszyło po kolejnym dniu topienia smutków w alkoholu, było to niemożliwe.
- I tak będziesz spędzał każdy kolejny dzień? - spytałem go ironicznie po raz kolejny. 

- Będę robił to co mi się podoba, a ciebie to nie powinno obchodzić. - odpowiedział patrząc mi w oczy i wziął łyka wody.
- Ranisz ją. A nie masz tak na prawdę tak dużego powodu, bo ona ostatnio była w podobnej sytuacji. A ty widzę, że nie możesz zrozumieć pewnych rzeczy. Wiesz co Harry? Jesteś większym frajerem niż mogłem się spodziewać. - powiedziałem krzyżując dłonie na mojej klatce piersiowej.
- Możesz się nie wtrącać do nie swoich spraw? Co, może chcesz się nią zająć? - mówił a jego głos przyjął sarkastyczny ton. W tym momencie musiałem się na prawdę powstrzymać, by nie wymierzyć mu pięści w twarz.
- Ona się chciała kurwa zabić, idioto. Rozumiesz? - powiedziałem, robiąc krok w jego stronę. Znajdowaliśmy się od siebie kilka centymetrów, a ja myślałem, że eksploduje. Jego mina zrzedła, a oczy lekko powiększyły się i zaszkliły. Na pewno się w tym momencie wystraszył. Znałem go już na tyle dobrze, że dokładnie rozpoznawałem jego zachowania.
- Ale.. Jak.. Jak to? Coś jej się stało? - pytał.
- Miała szczęście, że w znalazłem się w odpowiednim czasie, w odpowiednim miejscu. A wiesz przez co to się stało? Przez Ciebie. Zostawiłeś najwspanialszą kobietę jaką spotkałeś na swojej drodze i jedyną, którą tak pokochałeś. I tak po prostu ją teraz ranisz, jakbyś nie umiał zrozumieć. Nawet nie wiesz ile ją to wszystko teraz kosztuje. Drugiej takiej nie spotkasz, zapamiętaj to sobie. - powiedziałem, zmierzyłem wzrokiem Harre'go 

i z powrotem ruszyłem do salonu. Niall z Liam'em tylko podnieśli kciuk w górę, na znak, że dobrze powiedziałem Harre'mu. Ponownie opadłem na fotel i razem z resztą oglądałem telewizję.

Z perspektywy Harre'go


Gdy zobaczyłem przed chwilą  Zayn'a nadal gotowała się we mnie złość, ale nie w takim stopniu co poprzednio. Wiedziałem, że znowu będzie miał jakieś pretensje, bo już poznałem po pozie jaką przyjął. I nie myliłem się. Chodziło o nią. Na początku stwierdziłem, że nie powinno go to obchodzić, dopóki nie powiedział mi, że Victoria chciała się zabić. Wtedy moje serce zatrzymało się. Kamień spadł mi z niego, gdy powiedział, że nic jej się nie stało. To przeze mnie.. Czy czułem się winny? Tak, czułem. Większość osób, która widzi to zapewne z innej perspektywy niż ja może mówić, że przestałem ją kochać. Oczywiście tak nie było. Nadal kochałem ją całą sobą i wiedziałem, że nie przestanę. Gdy Zayn wyszedł z kuchni, ja nadal stałem lekko oszołomiony tym co mi powiedział. Po chwili ocknąłem się i ruszyłem z powrotem do swojego pokoju, zabierając ze sobą butelkę wody, którą przed chwilą wyciągnąłem z lodówki. Wszedłem i znowu opadłem na moje miękkie łóżko. W tej chwili nie wiedziałem co mam robić. Miałem ochotę wstać i pójść do Vic. Dlaczego teraz nie zrobiłem? Nie mogłem. Ja również czułem się zraniony podwójnie, przez dwie osoby. Tylko dlaczego nikt nie mógł tego pojąć? W mojej głowie pojawiła się też myśl czy trochę nie wyolbrzymiam tego? Nie wiem, nie mogłem poukładać tego w sensowną całość. Rozrywało mnie od środka z tęsknoty do nie. Chciałem ją przytulić, pocałować, dotknąć, poczuć jej zapach. Dla mnie była.. Nawet nie mogłem znaleźć sensownego określenia. Była nadzwyczajną dziewczyną, jedyną w swoim rodzaju. Po moim policzku ponownie poleciała pojedyncza łza, a moje ociężałe powieki zamknęły się.
*Na drugi dzień, po południu*
Miałem dość siedzenia w domu. Wiedziałem, że długo bym tak nie pociągnął. Ruszyłem do łazienki i wziąłem letni prysznic by doprowadzić się do jakiegoś normalnego stanu. Po kilku minutach ruszyłem na dół. Do kieszeni spodni włożyłem dokumenty, klucze i telefon. Może bym się jakoś oderwał? Zszedłem po schodach a w kuchni siedział Niall, który w ręku trzymał telefon. Pewnie pisał z Nicole, no bo z kim innym by mógł? Kilka dni temu też wyglądałem tak jak on..
- Niall, idziesz ze mną do klubu? - powiedziałem wchodząc do kuchni i oparłem się o blat kuchenny, czekając na jego odpowiedź.
- Z chęcią, ale już się umówiłem z Nicole. - powiedział, wzruszając ramionami i z powrotem wrócił do pisania sms'a. No tak, mogłem się spodziewać takiej odpowiedzi. Miałem ochotę iść do Zayn'a i powiedzieć mu, by poszedł napić się ze mną, ale po chwili zrezygnowałem. Po wielu rozmyśleniach doszedłem do wniosku, że nie mogę go teraz traktować jak wroga. A co z Vic? Nadal nie wiedziałem i nadal byłem w stanie biegnąć do niej nawet w tej chwili. Wstałem i bez słowa wyszedłem z kuchni i skierowałem się w kierunku drzwi. Byłem zmuszony iść sam, gdyż reszta na pewno nie poszłaby ze mną, bo byli zajęci. Może to i lepiej, że poszedłem tam sam. Ruszyłem do tego klubu, gdzie nawiązaliśmy kontakt z dziewczynami. Dlaczego wybrałem ten klub? Sam nie wiem, wszystko kojarzyło mi się z nią. Czy tego chciałem? Nie wiem, ale wydawało mi się, że ja nie funkcjonuję normalnie. Po kilkunastu minutach byłem już na miejscu. Był to też sprawdzony klub i znajomy, ponieważ często chodziliśmy tam razem z chłopakami. Byłem już koło wejścia i zostałem szybko i bez problemu wpuszczony do środka. Od razu ruszyłem ku barowi. Obsługiwał mnie również barman, z którym znaliśmy się dobrze.
- To co dzisiaj Harry? - spytał i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Dzisiaj coś mocnego. - powiedziałem patrząc na pokaźny arsenał alkoholu. - Co proponujesz? - spytałem.
- Polecam ci.. - zaczął, ale ja po chwili sam zdecydowałem.
- Albo daj mi po prostu czystą. Tylko czystą. - powiedziałem, a on podał mi to co zamówiłem. Siedziałem i pochłaniałem kolejne kieliszki, kolejne litry alkoholu. Po pewnym czasie widziałem lekko rozmazany obraz.
- Cześć przystojniaku. - usłyszałem koło siebie dziewczęcy głos.
- Witam Panią. - odpowiedziałem nieznajomej lekko się przy tym uśmiechając. Alkohol działał na mnie coraz bardziej i w coraz szybszym tempie zacząłem to odczuwać.
- Może zatańczymy? - powiedziała brunetka, którą widziałem podwójnie. Ale zaczęła mi bardzo przypominać Victorię. Poszliśmy na parkiet a ja szedłem lekko się chwiejąc. Leciał wolny kawałek, więc objąłem ją w pasie. Bujaliśmy się, przytuleni do siebie. Nie wiedziałem co robię. Jej ręka błądziła po moim torsie, a ja spojrzałem jej w oczy. Była identyczna. Oczy, włosy, rysy twarzy. Ale to nie była ona.. Nie potrafiłem być dłużej przy nieznajomej. Nawet nie wiedziałem, jak ma na imię. Za bardzo zaczęło mnie boleć ponownie, znowu poczułem silną tęsknotę, która uniemożliwiała mi normalne funkcjonowanie.
- Przepraszam. - szepnąłem i szybkim krokiem wyszedłem z klubu kierując się w stronę domu. Gdy wyszedłem na powietrze od razu orzeźwiłem się. Szedłem przez park i usiadłem na ławce, na której rozmawiałem z nią po raz ostatni. Wzbudziła we mnie coś, co jest nie do opisania. Nawet nie mogłem spojrzeć na inną kobietę. Jednak łudziłem się, że los albo nas zetknie ze sobą albo Bóg pozwoli mi po prostu zapomnieć.


------------------------------------------------------------------------

Cześć Kochani! Powtórzę po raz kolejny, że jesteście niesamowici! Tyle komentarzy co pod ostatnim rozdziałem jeszcze nie miałam, tak bardzo się cieszę, że mam takich czytelników jak Wy! ♥ Tak samo liczba wyświetleń, która znacznie się poprawiła i w dodatku ciągle Was tutaj przybywa z czego się strasznie strasznie cieszę! :) Na prawdę moja radość jest nie do opisania :)
Co do rozdziału.. Wiem, że nie jest najlepszy, ale po prostu też taki był potrzebny. Mam nadzieję, że zrozumiecie. I oczywiście czekam na Wasze wszystkie opinie w komentarzach

A poza tym to minęła już połowa opowiadania :) Jak ten czas szybko leci.. :)
Jeśli macie jakieś pytania dotyczące mnie, bloga, rozdziałów czy czegokolwiek, śmiało możecie pytać, chętnie na nie odpowiem :) 



 Mój twitter: https://twitter.com/unrealdreamm
Mój tumblr: http://unrealdreamm.tumblr.com/



xoxo









piątek, 12 października 2012

Rozdział 16

Z perspektywy Victorii

- Nie ma sensu? - mówiłam, gdy moje oczy zalewała potężna fala łez. - Co ty wygadujesz? Po tym co my przeszliśmy to nie ma dla Ciebie sensu? - powoli już zaczynałam popadać w histerię.
- Vic, to nie jest tak, że to nie ma dla mnie sensu. Jesteś dla najważniejszą osobą w moim życiu, ale teraz poczułem jakbym cię po prostu stracił..
- Ale nie straciłeś! - krzyknęłam przerywając mu. - Gdyby nie Zayn, nawet nie wiadomo czy byśmy teraz byli razem, rozumiesz?! To on cię wytłumaczył! I on mnie namawiał, żebym ci to wybaczyła! To tak na prawdę dzięki niemu! I powinieneś mu nawet za to dziękować, za to co dla nas zrobił. A sam tak na prawdę cierpiał, bo wiedział, że z tobą będę szczęśliwa. - mówiłam głośno, a moje oczy cały czas były zalewane łzami.
- Ale stało się.. Pocałował cię. To się stało i się nie odstanie, a ja nie wiem czy będę umiał być z Tobą, wiedząc, że mój przyjaciel i moja dziewczyna..
- Nie zdradziłam cię! Nie możesz tego kurwa pojąć?! To było dla nas! A Zayn też ma w sobie uczucia! Co ty byś zrobił na jego miejscu?! No co?! Harry do cholery! - krzyczałam, uderzając bezsilnie pięściami w jego klatkę piersiową.
- Ale ja nie wiem czy będę umiał tak dalej.. - powiedział cicho, wycierając łzę, która spłynęła po jego policzku. Lekko podniósł moją głowę, chwytając mnie za brodę i kontynuował dalej. - Pokochałem Cię od pierwszego momentu, kiedy cię zobaczyłem, kocham Cię i będę kochał zawsze. Bo jesteś jedyna w swoim rodzaju, ale to już Ci mówiłem nie jeden raz. Kocham Cię Vic, najbardziej na świecie.. - powiedział cicho, lekko przyciągając mnie do siebie i składając na moich ustach delikatny pocałunek. Wstał bezszelestnie i odszedł. Nie byłam w stanie wypowiedź ani jednego słowa. Nie byłam w stanie krzyknąć, zatrzymać go, zrobić choć jeden ruch. Czułam jak coś szarpie moje ciało od środka, coś co bolało bardziej niż największy siniak, uderzenie.. Siedziałam bez ruchu na ławce, widząc postać Harre'go, która była już prawie niewidoczna przez mgłę, spowodowaną łzami. Płakałam jak małe dziecko, które dostało klapsa czy które nie dostało lizaka. Dlaczego on to zrobił? Dlaczego nie potrafił tego zrozumieć? Trzęsącymi rękoma wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon i napisałam wiadomość do James'a:

" Proszę cię, spotkaj się ze mną,
pomóż mi. Proszę. " 
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać, gdyż po chwili rozległ się dźwięk dzwonka mojego iPhone'a.
- James.. - zaczęłam, zanosząc się płaczem. Nadal nie mogłam z siebie wydusić ani jednego słowa.
- Vic. Co się stało? I gdzie jesteś? - pytał szybko, a po jego głosie można było rozpoznać, że jest zmartwiony.
- Ja.. Siedzę.. Tutaj.. W parku, gdzie byliśmy na spacerze, niedaleko tej tej.. tej budki z lodami. James, proszę Cię, przyjedź tutaj, weź mnie stąd..
- Czekaj tam na mnie i nigdzie się nie ruszaj będę za chwilę. - powiedział i wyłączył się. Siedziałam cały czas na ławce, podciągając moje nogi do klatki piersiowej, oplatając je moimi rękoma. Cały czas płakałam, byłam bezsilna. Nie mogłam tego w żaden sposób powstrzymać. Po kilku minutach, ktoś usiadł koło mnie i objął, mocno przytulając do siebie. Był to oczywiście James, jego zapach znałam tak samo jak Harre'go. Uniosłam głowę i nie myliłam się.
- Spokojnie.. - mówił, gładząc mnie po moich brązowych włosach. - Co się stało? - spytał cicho.
- Bo on.. On mnie zostawił. - wybuchnęłam płaczem po raz kolejny. - On zobaczył te zdjęcia i powiedział, że nie potrafi.. Nie potrafi tak dłużej, bo to się stało.. James.. To był przypadek, to było dla nas.. To dzięki Zayn'owi jestem z Harry'm. Byłam z Harry'm.. - mówiłam, po czym mocno przytuliłam się do niego. Zapewne dużo z tego nie zrozumiał, gdyż mój brat nie znał dokładnie całej historii mojej i Harre'go.
- Wstawaj. Jest coraz zimniej, zabieram cię do domu. - powiedział, lekko podnosząc mnie z ławki. Szliśmy w ciszy, a ja cały czas byłam w objęciach mojego brata i cicho łkałam w jego czarną kurtkę. Wsiedliśmy do jego samochodu, który widać było, że był nowy. Jechaliśmy w ciszy, która chyba w tej chwili była najlepszym rozwiązaniem. Patrzyłam się pusto w za szybą, a James co chwilę czułam, że zerka w moją stronę. Chwycił mnie za dłoń, a po moim policzku poleciała kolejna łza. Po niespełna 10 minutach znajdowaliśmy się pod domem. Wyszłam z auta, a zaraz za mną szedł James. W ostatniej chwili wyprzedził mnie, wziął klucze z moich rąk i otworzył drzwi, wpuszczając mnie do środka. Ja skierowałam się w stronę kanapy, do pokoju gościnnego, bezsilnie na nią opadając.
- Zrobić ci herbatę ? - spytał troskliwie.
- Nie chcę. - powiedziałam krótko, przytulając się do beżowej poduszki, która leżała na naszej kanapie. James podszedł, siadając obok mnie, na skraju kanapy.
- Vic. Widzę, że jest ci ciężko.. Ale powiesz mi od początku jak to wszystko się stało? Niestety nie znamy się od dawna, więc nie wiem jak to było.. Ale chcę wiedzieć. - mówił spokojnie, patrząc mi głęboko w oczy. Nie chciałam o tym rozmawiać, nie miałam najmniejszej ochoty, ale wiedziałam, że jemu mogę powiedzieć i po części też chciałam by o wszystkim wiedział. Rodziców jak zawsze nie było w domu, więc w ciszy i spokoju opowiedziałam mu całą moją historię. Przy okazji opowiedziałam mu też o dziewczynach i o reszcie chłopców. Spojrzałam na zegarek i minęły aż 3 godziny. Zupełnie nie odczuliśmy, że rozmawialiśmy aż tyle czasu.
- Ja chyba pójdę spać, jestem bardzo zmęczona..- powiedziałam, przeciągając się na wszystkie strony.
- Nie zostawię cię samej dopóki rodzice nie wrócą. - powiedział, krzyżując ręce na swojej klatce piersiowej.
- No dobra. To ja idę się umyć, a ty rób co tam chcesz. - powiedziałam i skierowałam się w stronę schodów do mojego pokoju. Jak zawsze wyjęłam z szafy swoją piżamę i udałam się do łazienki, aby wziąć prysznic. Gorący strumień wody stopniowo łagodził i rozluźniał moje spięte ciało. Stałam i przed oczami przemknęły mi wszystkie chwile spędzone z Harry'm. Nie wiedziałam czy poradzę sobie, był dla mnie zbyt ważny. Za bardzo go kochałam, bym była teraz obojętna. Po kilku minutach wyszłam z pod prysznica, wytarłam moje ciało ręcznikiem i założyłam na siebie bieliznę i ubranie. Wyszłam a przy biurku siedział już James, który robił coś na moim laptopie.
- Pozwoliłem sobie włączyć. Przepraszam, że tak bez pytania. - mówił mój brat, odwracając się w moją stronę i lekko uśmiechając się.
- Nie ma problemu, przecież ci mówiłam, żebyś czuł się jak u siebie. - powiedziałam odwzajemniając jego uśmiech i czochrając mu lekko włosy, które zazwyczaj miał starannie ułożone. - Ja się już kładę, spać, dobranoc. - powiedziałam, cmokając James'a w policzek.
- Vic.. - zatrzymał mnie, chwytając za rękę. - Jak ja go zobaczę, to nie ręczę za to, że tak cię rani. Nie daruję mu tego i nie pozwolę na to, abyś cierpiała. - słysząc to do moich oczu znowu napłynęły łzy, a w gardle poczułam ściśnięcie, jednak nie chciałam już płakać, więc musiałam to jakoś powstrzymać.
- James.. Widzisz to wszystko wygląda z dwóch perspektyw zupełnie inaczej. Harry uważa, że ja go zraniłam, ale przecież..
- Powiedziałaś mi jak było, a to jak się teraz zachował, dla mnie bynajmniej jest niezrozumiałe i wyszedł na kompletnego dupka. I właśnie w tej chwili mam ochotę mu nakopać do dupy. Idź już spać, bo jesteś na pewno zmęczona. Śpij dobrze. - powiedział i dał mi też buziaka w policzek. Już nic nie mówiąc, szybko wskoczyłam pod kołdrę. James nadal siedział przy komputerze, a ja uważnie mu się przyglądałam. Jego rysy twarzy były idealne, trochę kojarzyły mi się z Zayn'em. Był bardzo przystojny i dziwiłam się, że nie ma przy sobie żadnej dziewczyny. Kiedyś go o to spytam, ale jeszcze nie teraz. W moich myślach znowu był Harry. Nie dochodziło jeszcze do mnie to co się stało, nie mogłam sobie wyobrazić żyć bez niego. To on mnie najbardziej wspierał w każdym momencie, pomagał, pocieszał. Byłam od niego po prostu uzależniona, był moim tlenem. A teraz, musiałam żyć bez niego. Jednak ja chyba nie będę potrafiła, to było dla mnie zbyt wiele.

- Victoria, wstawaj. Jest 7:30, spóźnisz się do szkoły. - mówiła moja mama, szepcąc mi nad uchem. Wiedziałam, że zaspałam, ale to nie było przypadkowe. Kilkadziesiąt minut temu zadzwonił mój budzik, jednak ja celowo wyłączyłam go. Nie miałam ochoty ani siły iść dzisiejszego dnia do szkoły.
- Mamo, ja nie idę dzisiaj do szkoły. - powiedziałam zaspanym głosem, poprawiając swoją kołdrę i przewracając się na drugi bok.
- Jak to? Źle się czujesz? - spytała, lekko głaskając mnie po głowie. Specjalnie odwróciłam się w drugą stronę, by na nią nie patrzeć, bo wiedziałam, że w pewnym momencie gdy spyta mnie co się dzieje, coś we mnie pęknie po raz kolejny.
- Tak. - odpowiedziałam krótki, bez żadnych emocji. Jednak wiedziałam, że przed moją mamą nie ukryję tego wszystkiego, bo zawsze poznawała po mnie, że jest coś nie tak.
- Victoria, możesz się do mnie odwrócić? - powiedziała, a ja cały czas czułam na sobie jej wzrok. Nie odpowiedziałam nic, tylko bez słowa odwróciłam się w jej stronę, patrząc jej prosto w oczy. - Co się dzieje?
- Nic  mamo, źle się czuję i chcę iść spać. Tylko tyle.
- Nie oszukasz mnie, pamiętaj o tym. Nie będę cię zmuszała skoro mi nie chcesz powiedzieć. Będę czekać. - powiedziała wstając, a przy tym chwyciła moją dłoń i wyszła z pokoju. Moje oczy znowu wypełniły się łzami, bo znowu pomyślałam o nim.Wiedziałam, że musiałam być silna, ale to było za silne. Wstałam, bo wiedziałam, ze w tym momencie i tak już nie zasnę. Udałam się do łazienki i wzięłam długą kąpiel, która oczywiście jak zawsze mi pomagała. Zeszłam na dół, a moich rodziców już nie było. Skierowałam się do kuchni i nalałam sobie szklankę wody. To było moje śniadanie, ponieważ od wczoraj nie miałam ochoty na jedzenie. Włączyłam telewizor i przełączałam kanały bez najmniejszego sensu. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewałam, no może oprócz James'a. Otworzyłam oczy a moim oczom ukazał się Zayn.
- Cześć Vic. - powiedział, jak zawsze lekko a równocześnie zawadiacko się uśmiechając.
- O Zayn, hej.-odpowiedziałam, odwzajemniając jego uśmiech. - Matko, co ci się stało? - spytałam. Miał rozciętą wargę, podpuchnięte oko i dwa siniaki na twarzy. To do Zayn'a było nie podobne. W bójki się nigdy nie wdawał, bo to nie było w jego stylu, chyba, że miałby jakiś bardzo poważny powód.
- Nic takiego, jakieś gówniarze.. - ja nie dałam mu dokończyć. Nagle skojarzyłam fakty. Harry również miał rozciętą wargę, a nie powiedział mi co mu się stało.
- Gówniarze? Zayn, proszę cię.. Pobiliście się z Harry'm? Już całkowicie Wam odwaliło? - mówiłam lekko poddenerwowana.
- Oj Vic, to nie z Harrym.. Po prostu.. - mówił, lekko mieszając się. Niestety nie umiał kłamać.
- Zayn, nie rób ze mnie idiotki. - powiedziałam, coraz bardziej poddenerwowana. - Wejdź do środka, przecież nie będziesz stał w drzwiach. - powiedziałam, odsuwając się na bok i wpuszczając mulata do środka. Skierowaliśmy się do salonu i usiedliśmy na kanapie.
- Victoria.. Czy ty i Harry? Na prawdę nie jesteście razem? - spytał mnie ze smutkiem. Po tych słowach uczułam ponowne ukłucie w sercu. Zawsze bardzo się przejmował sytuacją pomiędzy mną a Harry'm, mimo tego, że on tez mnie kochał. Był najlepszym przyjacielem. Przyjacielem, jakich się nie spotyka w tych czasach.
- Tak Zayn. Grace.. Taka laska od nas ze szkoły, z którą od zawsze mam na pieńku zemściła się na mnie. Cały czas się kłóciłyśmy, ale to ona zawsze zaczynała jakimiś głupimi tekstami. To specyficzny człowiek, nielubiany przez nikogo w szkole. No a jako zaczepkę wybrała sobie mnie. Kiedyś powiedziała, że jeszcze zobaczę i ja popamiętam. I wtedy w parku robiła nam zdjęcia, kiedy ty mnie pocałowałeś. I dała je Harre'mu. A on po tym stwierdził, że my.. że to nie ma sensu. - na moim policzku po raz kolejny pojawiła się pojedyncza łza, którą Zayn delikatnym ruchem wytarł z mojej twarzy. - Mimo tego, że wytłumaczyłam mu to wszystko dokładnie jak było, że zrobiłeś to dla mnie i dla Niego.. Ale on nie zrozumiał. To była jego decyzja..
- Proszę, tylko nie płacz. - powiedział, wycierając z mojej twarzy kolejne łzy i patrząc mi głęboko w oczy. - To przeze mnie, nie powinienem.. A on jest frajerem. Jest nim bo nie sądziłem, że może się tak zachować, myślałem, że zrozumie. Chyba każdy chłopak by zrozumiał, zwłaszcza, że to była podobna sytuacja jak na imprezie u nas. Ale być może to było pod wpływem emocji, może nie przemyślał tego. Wiadomo, że poczuł się zraniony. Nie skreślaj go od razu.
- Zayn, to on mnie skreślił jako pierwszy. Ja go nigdy nie skreśliłam z mojego życia. Nie sądziłam, ze stać go na coś takiego. Dlaczego tego nie zrozumiał? Zawiódł mnie.. - powiedziałam cicho szlochając i pusto wpatrując się w dół. Zayn przysunął się do mnie i objął mnie ramieniem, szepcąc:
- Zobaczysz, że jeszcze wróci, bo zrozumie co stracił. - po tych słowach mój płacz był coraz silniejszy. Siedzieliśmy jeszcze około godziny, rozmawiając na różne tematy. Czułam się przy nim bardzo swobodnie, jak zawsze. Cieszyłam się z relacji jaka była między nami i nie chciałam, aby się to nigdy zmieniło. Po pewnym czasie Zayn poszedł do domu, a ja odprowadziłam go kawałek. Po drodze minęłam aptekę. Do głowy przyszła mi jedna myśl, ale szybko otrzepałam się i poszłam dalej, jednak coś mnie ciągnęło. Wróciłam się. Zrobiłam to co zamierzałam. Kupiłam tabletki nasenne. Szybkim ruchem schowałam je do kieszeni mojej czarnej kurtki i wróciłam do domu. Było południe i cały czas byłam w domu sama, rodzice jak zawsze pracowali do późna. Poszłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Na szafce nocnej znajdowało się zdjęcie moje i Harre'go. Z kieszeni wyciągnęłam tabletki, które właśnie wysypałam w dużej ilości na moją dłoń. Serce przyspieszało tępa, a mój oddech stawał się coraz szybszy. Wmawiałam sobie, ze będę silna, że muszę być. Miałam rodziców, James'a, Nicole i Ashley i resztę chłopców. Ale Harry wypełniał mnie całą i bez niego nie umiałam sobie poradzić. Nie potrafiłam przezwyciężyć tego bólu. Dłoń zaczęłam przybliżać ku twarzy, a oczy zalane łzami, ale nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się, a wszystkie białe pigułki upadły na podłogę. 


------------------------------------------------------------------

Cześć Kochani :) Mam wrażenie, że jest Was tutaj coraz mniej :( Ale i tak dziękuję wszystkim, którzy mnie czytają, jesteście niesamowici  ♥ Dziękuję, że ze mną jesteście :) 
I czekam w komentarzach na Wasze opinie :) 
Jeśli macie jakieś pytania dotyczące mnie, bloga, rozdziałów czy czegokolwiek, śmiało możecie pytać, chętnie na nie odpowiem :) 

Mój twitter: https://twitter.com/unrealdreamm
Mój tumblr: http://unrealdreamm.tumblr.com/

xoxo







piątek, 5 października 2012

Rozdział 15

Z perspektywy Harre'go w tle

Zbiegłem szybko po schodach i wybiegłem z domu kierując się w stronę auta. Na siedzenie pasażera rzuciłem kopertę ze zdjęciami, którą znalazłem na wycieraczce i mój telefon. Ręce całe mi drżały a mój oddech nadal był bardzo szybki. W gardle czułem wielką gulę, która uciskała moje gardło. To co czułem było chyba nie do opisania. Czułem jakby moje ciało było sparaliżowane. Nie mogłem i pewnie też nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że moja dziewczyna i mój najlepszy przyjaciel mogliby mnie zdradzić. Oparłem głowę o kierownicę by uspokoić mój oddech, ale to nie przynosiło żadnego skutku. Teraz wiedziałem jak czuła się Victoria, gdy zobaczyła mnie z tą lafiryndą na imprezie u nas, kiedy ta zaczęła mnie całować jak gdyby nigdy nic. Jednak to wydawało mi się, że jest co innego. Ja tej dziewczyny nawet nie znałem i to ona pierwsza zaczęła, a ja tego oczywiście nie chciałem. A w tym momencie dostałem dowód na to, że Ona i Zayn.. Dlaczego mieliby mi to zrobić? Moja dziewczyna i mój przyjaciel? Przecież już przez tyle przeszliśmy. Moje serce w całości było oddane Victorii, a Zayn był dla mnie jak brat. Przekręciłem kluczyk w stacyjce i ruszyłem przed siebie. Gdzie ja właściwie jechałem? Sam tego nie wiedziałem, ale chyba moim kierunkiem był dom Vic. Nie wiedziałem nawet czy chcę tam teraz jechać, czy chcę ją widzieć. Nic nie wiedziałem. Jechałem a licznik wskazywał coraz większą prędkość a ponad to deszcz, który robił się coraz silniejszy uniemożliwiał mi dobrą widoczność. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale wiedziałem, że muszę być silny, mimo tego, że to tak bardzo zabolało. Po kilku minutach byłem już pod jej domem. Co ja właściwie chciałem jej powiedzieć? Na to pytanie nie umiałem sobie odpowiedzieć.Siedziałem w samochodzie, gasząc silnik samochodu i patrząc się pusto przed siebie. Po kilkuminutowym i bezczynnym siedzeniu w środku pojazdu szybko ocknąłem się  i zabierając leżącą na siedzeniu kopertę wyszedłem. Wolnym i zdenerwowanym krokiem ruszyłem w stronę drzwi. Moje ręce cały czas drżały a tętno nie zwalniało tempa. Zadzwoniłem dzwonkiem i stałem ze zmokniętą kopertą od deszczu w ręku z nadzieją, że otworzy mi Victoria. Po chwili drzwi otworzyły się i w progu stała Vic, który była ubrana w krótkie spodenki w serca i białą koszulkę, która była na nią o dwa rozmiary za duża. Jej widok spowodował, że w moim sercu poczułem potężne ukłucie a moje oczy zalały się łzami.
- Harry! - zaczęła uradowana, jednak po chwili gdy zobaczyła mnie całego mokrego od deszczu i nieruszającego się jej radość od razu zniknęła. - Czemu stoisz w deszczu i mnie nie uprzedziłeś, że przyjedziesz? - stałem tępo wpatrując się w nią, z dużym żalem i bólem nie odpowiadając na żadne jej pytanie, jednak ona kontynuowała dalej. - Czemu nic nie mówisz Harry? Wchodź do środka! - powiedziała chwytając mnie za dłoń, jednak ja powoli wysfobodziłem się z jej uścisku.
- Zostaw. - powiedziałem ciągle patrząc jej prosto w oczy.
- Harry? - powiedziała  lekko zszokowana moim zachowaniem i z lekko zaszklonymi oczami. Ja ciągle nic nie mówiąc podałem jej kopertę ze zdjęciami. Zanim ją otworzyła wyszła przed drzwi, zamykając je za sobą. Deszcz, który na nas padał w tym momencie nie był ważny widocznie też dla niej. Victoria szybko otworzyła szary papier i wyciągnęła fotografię, które się w nim znajdowały. Jej oczy zrobiły się większe ze zdziwienia a ona powoli przeglądała każde zdjęcie. Po chwili zszokowana tym wszystkim spojrzała na mnie, mówiąc:
- Harry.. Skąd ty to masz? Ja ja.. - Vic nie mogła się wysłowić z szoku w jakim była. - Harry.. Skarbie.. To nie jest tak.. - mówiła łamiącym się głosem.
- Ja nie chcę tego słuchać. Nie chcę, żebyś mi się tłumaczyła. Tylko nie rozumiem po co to wszystko było? Dlaczego od początku nie wybrałaś jego? I co ci takiego zrobiłem? Chciałaś się odwdzięczyć za to co zdarzyło się wtedy na imprezie u nas? Jeśli tak, to doskonale ci się to udało. - mówiłem czując, że moje oczy szczypią mnie już od łez, których nie dało się już rozróżnić od kropli deszczu na mojej twarzy.
- Posłuchaj mnie! To nie jest wcale tak! Daj mi to wytłumaczyć! To.. - zaczęła szybko, ale ja w dalszym ciągu nie chciałem wysłuchiwać jej przeprosin i tłumaczeń.
- Nie chcę. Nie chcę tego słuchać i teraz już nie chcę cię widzieć. Ale Vic, całe moje serce oddałem Tobie i zawsze będzie wypełnione tylko tobą. Kocham Cię. Mimo wszystko.. - powiedziałem odchodząc w stronę auta. Victoria biegła za mną, jednak nie zdążyła, gdyż szybko wsiadłem do samochodu i znowu ruszyłem z piskiem opon przed siebie. Deszcze nie ustępował a ja prawie nic nie widziałem. Zanim dojechałem do domu wstąpiłem do sklepu monopolowego i kupiłem czystą wódkę. Chciałem zatopić smutki w alkoholu? Tak, w tych czasach to najprostszy sposób na 'rozwiązywanie' problemów. Po kilku minutach znajdowałem się już przed naszą posiadłością.  Czułem cały czas ból oczu, który nie ustępował, przez łzy, który w końcu udało mi się  opanować. Musiałem iść do domu i spojrzeć Zayn'owi prosto w oczy. Na myśl o tym czułem cały czas żal i złość. Chłopaki i tak pewnie zastanawiali się gdzie jestem, bo na telefonie było 8 nieodebranych połączeń, a wybiegłem z domu jak poparzony. Byłem cały mokry i powoli zacząłem odczuwać zimno jakie ogarniało moje ciało. Zamknąłem samochód i szybkim krokiem ruszyłem do domu. Zamknąłem za sobą drzwi a butelkę z trunkiem postawiłem koło schodów. W salonie siedzieli chłopaki, którzy na mój widok wnet podskoczyli z kanapy.
- Gdzie ty się do cholery podziewałeś? - krzyknął lekko zdenerwowany Liam.
- I gdzie tak wybiegłeś jakby się coś stało? Miałeś przecież zaraz do nas zejść. - powiedział mulat, który szedł w moją stronę. Ja stałem nic nie mówiąc patrząc mu się prosto w oczy. Emocje wzięły górę i nie wytrzymałem. Zrobiłem krok w jego stronę i wymierzyłem mu potężny cios pięścią w twarz. Zawsze byłem najsilniejszy z nas wszystkich i najwyższy, więc można powiedzieć, że miałem lekko przewagę fizyczną nad resztą. Zayn z hukiem upadł na podłogę, gdyż mój cios był na tyle silny, że poczułem lekki ból mojej prawej ręki. Ten leżąc, szybko otrzepał się i wstając nie pozostawał wobec mnie dłużny. Mulat również wymierzył mi cios w twarz, który nie był z pewnością na tyle silny co mój. Po chwili obydwoje leżeliśmy na ziemi okładając się wzajemnie pięściami.
- O co ci kurwa chodzi?! - krzyknął w końcu Zayn.
- Co wy w ogóle robicie?! Chorzy jesteście?! Harry, uspokój się! - krzyknął Niall próbując nas rozdzielić wraz z resztą, jednak my nie zwracaliśmy.
- Takim jesteś przyjacielem, tak?! - krzyknąłem, wymierzając mu kolejną pięść. - Lubisz wyrywać laski swoich przyjaciół?! - krzyczałem, gdy już podnieśliśmy się z podłogi. Ja miałem tylko rozciętą wargę, natomiast Zayn'owi obficie leciała krew z nosa i miał rozciętą wargę tak jak ja.
- Co ty wygadujesz Harry? - mówił szybko Lou, który tak jak Niall i Liam stał zszokowany przypatrując się całej sytuacji.
- Lecz się może człowieku, chociaż nie wiem czy ci to pomoże. - mówił mulat próbując zatrzymać krew, który cały czas leciała z jego nosa. Ja tylko pokiwałem z niedowierzania głową i patrząc na niego złowrogim wzorkiem udałem się do swojego pokoju, zabierając po drodze alkohol, który wcześniej kupiłem. Zamknąłem drzwi na klucz i założyłem słuchawki, bo nie chciałem w tej chwili z nikim rozmawiać. Otworzyłem wysokoprocentowy napój i położyłem się bezsilnie na łóżko, próbując zrozumieć to co się wydarzyło. Jednak ja nie mogłem znaleźć na to wszystko żadnego wytłumaczenia.

Z perspektywy Victorii


Stałam w deszczu i patrzyłam na odjeżdżający samochód Harre'go. Byłam zszokowana tym co się przed chwilą stało. Stojąc na środku chodnika przed domem przykucnęłam i zwinęłam się w kłębek prawie zanosząc się od płaczu. Znowu to samo uczucie. Potężny ból w każdym komórce mojego ciała. Tak właśnie działał na mnie Harry. Kiedy jego nie było przy mnie czułam się jakby nie było połowy mnie. Był moim dopełnieniem, całością, bez której nie mogłam normalnie funkcjonować. Wiedziałam, że nie mogłam mieć do nikogo w tej chwili pretensji, a jeśli już to do samej siebie. Ale dlaczego on nie chciał mnie wysłuchać? W sumie to nie można mu się dziwić. Jak miał się poczuć gdy zobaczył zdjęcia swojej dziewczyny i najlepszego przyjaciela całujących się razem i przytulających? Chyba każdy zareagował by tak samo. Wiedziałam, że w końcu będę musiała mu wszystko wytłumaczyć choćby siłą. Po chwili wróciłam do domu przemoknięta do suchej nitki i udałam się do swojego pokoju. Wybrałam z szafy suchą piżamę i poszłam się w nią przebrać. Następnie poszłam pod ciepła kołdrę i przyglądałam się zdjęciu Harre'go,

 które miałam na tapecie w telefonie a moja poduszka była coraz bardziej mokra od łez. Co chwilę próbowałam skontaktować się z Harry'm, ale niestety bezskutecznie. Zastanawiało mnie kto mógł być tak podły i zrobić wtedy zdjęcia w parku mi i Zayn'owi. Nie próbowałam dłużej do tego dochodzić dzisiejszego dnia, bo nie miałam już na to siły.
*Następnego dnia, w szkole.*
Siedziałyśmy jak zwykle z dziewczynami w stołówce, przy tym samym stoliku jak co dzień. Moje próby skontaktowania się z Harrym były nadal bezskuteczne. Moje oczy były spuchnięte od płaczu, a ból głowy był na tyle duży, że nie mogłam normalnie funkcjonować.
- Vic, powiesz w końcu co się stało? Do cholery.. Człowieku nie da się z tobą rozmawiać, nic nie mówisz, nie kontaktujesz w ogóle, a oczy masz takie jakbyś przepłakała całą noc! - mówiła zdenerwowana już Ashley.
- Nie chcę na razie o tym rozmawiać i na pewno nie w tym miejscu. - powiedziałam powoli mieszając swoją gorącą czekoladę, której nawet jeszcze nie tknęłam.
- O nie.. - powiedziała cicho Nic. Podniosłam głowę i ujrzałam jak w moją stronę zmierza nikt inny jak Grace. Tym razem szła sama, co zdarzało się bardzo rzadko. Na jej widok zacisnęłam moją dłoń w pięść.
- Hej moje kochane. Jak Wam mija dzień moje najlepsze przyjaciółeczki? - powiedziała stojąc obok mnie. Ja nic nie mówiąc wstałam, zabrałam swoją torbę i ruszyłam ku wyjściu.  - Oj, widzę, że Victoria dzisiaj źle się miewa. Czyżby przepłakana noc? Czyżby kryzys w związku? Bardzo mi przykro kochanie, że tak się stało, ale wiesz, że czasem prawda wychodzi na jaw. Nie wolno być taką kłamczuszką złoteczko. - słysząc to, zatrzymałam się i w tej chwili doszło do mnie kto zrobił i dał Harre'mu te zdjęcia. Oczywiście była to Grace. Mówiła do mnie, że się zemści oraz,że z nią nie wygram. Jak mogłam się wcześniej nie zorientować? Odwróciłam się i zrobiłam trzy kroki w jej stronę.
- To ty.. Jesteś teraz z siebie zadowolona? - spytałam powoli. Zawsze utrzymywałam z nią stały kontakt wzrokowy. W ten sposób widziała, że się jej nie boję.
- Skarbie, nawet nie wiesz jak bardzo.. - powiedziała wywracając oczami. - Ale ja cię uprzedzałam. Nie chciałaś mnie słuchać, więc proszę bardzo.. - słysząc to moja złość była jeszcze większa niż zawsze. Podeszłam do niej i z całej siły uderzyłam ja w twarz. Ta tylko poleciała do tyłu i prawie upadła na stolik. Zapewne musiało ją to zaboleć, ponieważ na jej lewym policzku zaraz pojawił się ogromny, czerwony placek. Ta tylko ze łzami w oczach wybiegła ze stołówki, a wszyscy, którzy znajdowali się w pomieszczeniu razem z nami patrzyli na mnie ze zdziwieniem, a niektórzy bili brawo. Ashley i Nicole stały jak wmurowane zszkowane zaistniałą sytuacją.
- Vic.. - zaczęła mówić Nic, z otwartymi ustami. - Ale jej przywaliłaś! Nie wiedziałam, że masz tyle siły! - powiedziała, a Ashley, która była nie mniej zdziwiona od Nic tylko przytaknęła głową. Nie żałowałam tego co zrobiłam, bo w stu procentach jej się to należało. Bez żadnego słowa więcej poszłyśmy z dziewczynami na matematykę. Lekcja bardzo mi się dłużyła, spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że dopiero minęła połowa lekcji. Ciszę w klasie przerwało pukanie do drzwi. Do klasy weszła dziewczyna uczesana w wysokiego kucyka, o pięknych, błękitnych oczach i wysokim głosie.
- Pan Dyrektor Smith, prosi do siebie Victorię Blanc. - gdy to usłyszałam, wcale nie byłam zdziwiona b o wiedziałam, że na pewno poniosę jakieś konsekwencję tego co zrobiłam.
- Skoro prosi, to bardzo proszę Victorio. - powiedziała nauczycielka, wskazując ręką w stronę drzwi. Wstałam i ze spokojem ruszyłam do  gabinetu. Zapukałam i weszłam do środka.
- Dzień dobry. - powiedziałam łagodnie.
- Witam Cię Victorio. Proszę, usiądź. - powiedział Pan Smith, wskazując ręka na krzesło znajdujące się naprzeciwko jego biurka.Pan Smith był wbrew pozorom bardzo miłym i wyrozumiałym mężczyzną. - Dostałem informację o pewnym incydencie, który miał miejsce w stołówce kilkadziesiąt minut temu. Mówię oczywiście o bójce.
- To nie była bójka. - powiedziałam szybko, lekko wzdychając.
- Panno Blanc. Nie chcę dochodzić do tego, czego to tak na prawdę dotyczyło, bo wiem już, że chodziło o sprawy prywatne. A jeśli to chodzi właśnie o twoje prywatne sprawy, życie to wiem, że jeśli będziesz miała problem i nie będziesz mogła sobie z nim poradzić to przyjdziesz do mnie i mi o tym powiesz. Jednak wiedz, że ja nie mogę pozwolić na takie zachowania w tej szkole. Wiem, że jesteś mądrą dziewczyną, a wszyscy wiedzą jaka jest Grace, dlatego trzeba patrzeć na nią z przymrużeniem oka. - mówił spokojnie Pan Smith, bawiąc się długopisem, który trzymał w ręku.
- Ale czasem się nie da. Nie chciałam tego, ale ona mnie sprowokowała..
- Rozumiem Cię, jesteśmy tylko ludźmi i mamy chwile słabości. Tym razem Ci odpuszczam i kończy się na upomnieniu, jednak następnym razem wyciągnę na pewno jakieś poważniejsze konsekwencję. - mówił Pan dyrektor, lekko się przy tym uśmiechając.
- To się więcej nie powtórzy, obiecuję. - powiedziałam przekonująco.
- Cieszę się i mam nadzieję, że tak będzie. Możesz już wrócić na lekcje.
Dalsze lekcje w przeciwieństwie do matematyki minęły mi bardzo szybko. Wróciłam do domu i leżałam znowu próbując się skontaktować z Harry'm. Po wielu próbach w końcu się udało i odpisał mi na moją wiadomość. 


 " Dobrze, spotkajmy się dzisiaj w parku, na tej
ławce co zawsze. Za godzinę. "

Po tym smsie szybko wygrzebałam z szafy TO i po 30 minutach udałam się w miejsce umówione z Harry'm. Zbliżając się do ławki zobaczyłam już  jego postać. Siedział na ławce patrząc się gdzieś daleko przed siebie.
- Cześć. - powiedziałam, siadając koło niego. Miał rozciętą wargę, a rana widać było, że jest świeża.- Harry co się stało?
- Nic takiego. O czym chcesz ze mną porozmawiać? - spytał patrząc się smutno w moje oczy.
- O nas. Harry, proszę nie przerywaj mi. To wszystko stało się po tej imprezie. Umówiłam się tutaj z Zayn'em bo chciał ze mną porozmawiać. Ale porozmawiać o mnie i o tobie. Przyszedł tu by mi powiedzieć, żebym dała ci szansę, porozmawiała z tobą i cię nie odrzucała. Sam przyznał się do tego, że mnie kocha, ale on chce żebym ja była szczęśliwa z tobą i on wie, że kocham Ciebie. I wtedy mnie pocałował. Pierwszy i ostatni raz, bo to było silniejsze od niego. Ale to dzięki niemu też po części jesteśmy razem. Harry, zrozum to.. - mówiłam jednym tchem.
- Ale.. Czemu o tym wcześniej nie wiedziałem? - mówił lekko zdziwiony tym co usłyszał.
- On chciał żeby ta rozmowa była tylko i wyłącznie między nami i postanowił, że zostajemy przyjaciółmi na zawsze, bez względu na wszystko. - w tej chwili po moim policzku poleciała łza.
- Victoria.. Ale mimo wszystko, nie wiem czy będziemy potrafili być nadal razem.. To nie jest takie proste i chyba nie ma dalszego sensu. - powiedział zaszklonymi 

oczami, a ja znowu poczułam silne ukłucie i dreszcz, które wypełniały całe moje ciało od środka, powodując ogromny ból po raz kolejny..

---------------------------------------------------------------------------

Cześć Kochani :) I jest kolejny rozdział. Dziękuję za tyle wyświetleń i tyle komentarzy, które czasami na prawdę powodują u mnie wzruszenie, bo wiem, że mam dla kogo pisać. Jesteście niesamowici ♥ Czekam na Wasze komentarze, napiszcie jak Wam się podoba :) 
Jeśli macie jakieś pytania dotyczące mnie, bloga, rozdziałów czy czegokolwiek, śmiało możecie pytać, chętnie na nie odpowiem :) 

Mój twitter: https://twitter.com/unrealdreamm
Mój tumblr:  http://unrealdreamm.tumblr.com/

xoxo