sobota, 29 września 2012

Rozdział 14

Z perspektywy Victorii

- No nareszcie! - powiedział radośnie Harry, witając mnie od progu soczystym buziakiem. Właśnie przyszłam do chłopaków ze spotkania z moim bratem. Sama byłam jeszcze bardzo podekscytowana tym wszystkim, a Harry czekał z niecierpliwością, aż mu wszystko opowiem.
- Kochanie.. Na prawdę dobrze się stało. - zaczęłam, lekko się uśmiechając. Ruszyliśmy razem z Harrym do jego pokoju na górę. Po drodze minęliśmy jeszcze Niall'a, który już się objadał całą miską popcornu. Weszliśmy do Harre'go i jak zawsze położyliśmy się na łóżko. Zawsze lubiliśmy leżeć obydwoje, koło siebie. Wtedy rozmawialiśmy o wszystkim na spokojnie i nikt nam nie przeszkadzał.
- Opowiadaj skarbie. - powiedział Harry, cmokając  mnie w czoło i czule obejmując swoimi ramionami.
- Wiesz co ci powiem? Mam wspaniałego brata. Zresztą, zacznę od początku. - mówiłam podekscytowana. - On mieszka w Paryżu, studiuje fotografię i jest zdany praktycznie sam na siebie. Jego mama zostawiła go, gdy miał 10 lat, potem wychowywała go babcia. To ona przez połowę jego życia, była jego matką. Z tatą ma kontakt praktycznie od zawsze. Nadal nie mogę uwierzyć, że przez tyle lat mi nie powiedzieli.. Tata powiedział mu o mnie już bardzo dawno. Śmiał się, że nie słyszał o mnie nic złego, jedynie to, że jestem uparta. - w tym momencie kąciki moich ust lekko uniosły się do góry, a Harry cały czas uważnie słuchając, gładził moją rękę. - James jest z pozoru spokojny, ale tak na prawdę to takie odbicie Was. Jest do Was bardzo podobny. Widać od razu po nim, że jest bardzo rozsądnym i inteligentnym facetem. Bardzo troszczył się o mnie, gdy z nim przebywałam czułam od niego bardzo dużo ciepła. Tak jak teraz od ciebie. - powiedziałam, podnosząc w tej chwili głowę  do góry, by móc spojrzeć Harre'mu w oczy i uśmiechnęłam się, na co on musnął moje usta. - Bardzo cieszę się, że go poznałam. A wiesz co? Przyjechał do Londynu na kilka dni, specjalnie dla mnie. No i oczywiście do tego wszystkiego jest strasznie strasznie przystojny.. - powiedziałam, mocno akcentując ostatnie słowa i uśmiechając się od ucha do ucha. Harry tylko spojrzał na mnie z zazdrością, na co ja parsknęłam śmiechem.
- Spokojnie kotku, ty jesteś dla mnie najpiękniejszy i najlepszy.. - mówiłam gładząc go po policzku.
- Wiem, czekałem aż to powiesz. - powiedział, szczerząc się

 i ukazując przy tym szereg swoich białych zębów. - Cieszę się, że przyszłaś od razu do mnie. - mówił, muskając ustami mój policzek. - I cieszę się, że teraz jest już lepiej, bo bardzo się o ciebie martwiłem. Mam nadzieję, że teraz z biegiem czasu twoje relacje z rodzicami też będą zmieniały się na lepsze. - mówił troskliwie.
- Kocham Cię Harry. - powiedziałam, po czym nasze usta złączyły się w długim i namiętnym pocałunku.
- To co dzisiaj robimy? - spytał Harry.
- Skarbie, jest godzina 21:47,a ty się mnie pytasz co robimy? Ja idę do domu. - powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Vic, a może zostaniesz dzisiaj u nas na noc? - spytał Harry z wielką nadzieją w głosie.
- Nie dzisiaj. Innym razem kochanie. Muszę wrócić do domu, może z rodzicami porozmawiam. Obiecuję, że następnym razem zostanę. - jego mina zrzedła, ale ja wynagrodziłam mu to kolejnym czułym pocałunkiem.
- Trzymam cię za słowo. - powiedział, strzelając mi palcem w nos. Posiedziałam u chłopaków jeszcze chwilę i żegnając się z wszystkimi ruszyłam do domu. Ruszając po schodach na górę, tata zatrzymał mnie.
- Victoria, chodź tu na chwilkę do mnie. - powiedział wychylając głowę zza kanapy.
- Coś się stało? - spytałam idąc wolnym krokiem w jego stronę.
- Gdzie byłaś tak długo?
- Byłam na spotkaniu z James'em, a potem byłam u chłopaków. - powiedziałam bez żadnych emocji. Nasz kontakt nadal nie był taki jak przedtem i to było dla mnie nadal bardzo przykre. Jednak to chyba kwestia czasu.
- Mogłaś chociaż napisać wiadomość, martwiliśmy się gdzie jesteś tak długo. - mówił z troską, którą od razu dało się wyczuć.
- Przepraszam, zapomniałam. Idę na górę, bo jestem zmęczona. Dobranoc. - powiedziałam szybko i odwróciłam się na pięcie nie czekając na żadną odpowiedź i ruszyłam do swojego pokoju. Siadłam przed komputerem i porozmawiałam jeszcze z dziewczynami. Oczywiście musiały wypytać mnie o wszystko związane z James'em. Gdy usłyszały, że jest bardzo przystojny, od razu chciały go poznać, a zwłaszcza Ashley, gdyż Nic była zajęta przez Niall'a. Rozmowa z nimi zajęła mi prawie godzinę. Nawet nie odczułam kiedy minęło tyle czasu. Niestety musiałam się pożegnać z nimi, bo jutro trzeba było wstać do szkoły. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i założyłam na siebie piżamę. Szybko wskoczyłam do łóżka, bo byłam już bardzo zmęczona, bo jak dla mnie był to bardzo emocjonujący dzień. Gdy już prawie zasypiałam, rozległ się dźwięk wiadomości, na co ja tylko lekko się przebudziłam. Wzięłam do ręki telefon, spojrzałam na wyświetlacz i ujrzałam sms'a od Harre'go: 


" Chciałem tylko napisać ci dobranoc. Śpij dobrze, kotku.
Twój H. xx " 
Czytając tą wiadomość, uśmiechnęłam się szeroko. Po raz kolejny myślałam o tym, że to co mogłoby wydawać się marzeniem, jest teraz dla mnie wszystkim. Moje rozmyślania nie trwały długo, ponieważ po chwili moje powieki mimowolnie zamknęły się i zasnęłam.
*Na drugi dzień, w szkole*
- Jak mi napisałaś, że masz tak przystojnego brata to od razu powiedziałam do Nic, że musisz mnie z nim poznać! - mówiła podekscytowana Ashley, siedząc przy stoliku na korytarzu szkolnym. Zawsze zasiadałyśmy z dziewczynami w tym samym miejscu.
- A ja? Ja też muszę go koniecznie poznać. - mówiła szybko jak zawsze Nicole.
- Kochana, ty masz Niall'a! Nie zapomniałaś o tym? - powiedziałam, śmiejąc się z oby dwóch dziewczyn. Naszą rozmowę przerwała Grace z Vanessą, które właśnie siadły przy naszym stoliku.
- Witam Was kochane. Dosiądziemy się do Was, na pewno nie macie nic przeciwko. - powiedziała Grace jak zawsze z ironią w głosie. We mnie kolejny raz, gotowała się niesamowita złość, nad którą czasami nie mogłam zapanować, a zwłaszcza przy tych dwóch sukach. Nie dało się ich nazwać inaczej, choćbym bardzo chciała.
- Znowu zaczynasz? Kiedy ci się to znudzi, co? - powiedziałam z udawanym spokojem, popijając sok pomarańczowy.
- Złotko, nie wiem o czym mówisz. Staram się być dla Was miła, ale widzę, że wy odwdzięczacie się mi czymś zupełnie innym.
- Sama wchodzisz nam w drogę. - syknęła Ash.
- Udzieliłam ci prawa do głosu blondyneczko? Nie wydaje mi się, więc bądź na tyle posłuszna i zamknij się. - powiedziała Grace, a mnie przeszyła kolejna fala złości. W tym momencie przesadziła. Nie mogłam pozwolić i nigdy nie pozwalałam na to, by ktoś obrażał moich przyjaciół.
- Odejdź stąd. Odejdź stąd, póki jeszcze możesz. - powiedziałam tępo wpatrując się w nią.
- Oj oj, ktoś tu się zaczyna denerwować? Tak bardzo mi przykro. Kochanie.. - zaczęła jednak ja nie dałam jej dokończyć.
- Posłuchaj mnie uważnie. Albo ruszysz się stąd w tej chwili sama, albo ja ci pomogę. Jeśli w to nie wierzysz, wcale nie musisz, ale przysięgam, że zaraz przekonasz się o tym. Masz 3 sekundy, albo twoja maska może ci zaraz spłynąć z twarzy. - mówiłam chwytając ją mocno za nadgarstek. Musiało ją to zaboleć, ponieważ jej twarz skrzywiła się.
- Pamiętasz co ci kiedyś mówiłam? Jeśli nie, to teraz się przekonasz. Pożałujesz tego wszystkiego już niedługo. Nie wygrasz ze mną. - powiedziała, wstając i masując swój nadgarstek, który przed chwilą był w moim uścisku i ruszyły w dal korytarza, a ja mocno uderzyłam pięścią w stolik.

Z perspektywy Harre'go


Siedziałem razem z Niall'em przed telewizorem, grając w nową fifę. Zawsze wszyscy to lubiliśmy, a zwłaszcza Lou, którego teraz nie było, a gra była właśnie jego. Czasem się zastanawiałem jak dziewczyny z nami wytrzymują, bo czasem zachowujemy się na prawdę jak małe dzieci, mimo tego, że wszyscy już jesteśmy dorośli i trzeba mieć do nas anielską cierpliwość.
- Niall, jak tam z Nicole? - spytałem, wpatrując się w mecz, który właśnie rozgrywaliśmy.
- Bardzo dobrze, a ty jak z Vic? Nie wiem czy pytasz szczerze, czy tylko dlatego, żeby właśnie strzelić mi bramkę! Cholera! - krzyknął, gdy właśnie strzeliłem kolejnego gola, przez co Niall właśnie przegrał. Zawsze najlepsze w tej klocki byłem ja i Lou, a inni mieli z nami raczej marne szanse.
- Nie było tak źle, następnym razem dam ci jakieś fory. - powiedziałem, wstając, klepiąc przy tym blondyna po ramieniu. Udałem się w stronę lodówki, by wziąć coś do picia. - A co do Victorii, to jest dobrze, nawet bardzo dobrze. Wczoraj opowiedziała mi wszystko o tym swoim bracie. Cieszę się, ze w końcu układa jej się wszystko. - mówiłem, po czym wziąłem ogromnego łyka coli. - Niall, mam pomysł. Victoria za miesiąc ma 18-stke. Myślałem, czy byśmy nie zorganizowali imprezy dla niej? Oczywiście, to wszystko byłoby w tajemnicy. Tylko, że nie wiem jak to zrobić, bo ona sama też na pewno chciała zrobić sama imprezę.
- Spokojnie, jeszcze mamy trochę czasu, coś na pewno wymyślimy z resztą. - mówił blondyn, pałaszując czipsy.
- Niall, ja wychodzę. Jadę po Vic do szkoły i może gdzieś wyskoczymy. - powiedziałem zabierając kluczyki z blatu i udając się w stronę drzwi.
- Pozdrów ją! - krzyknął jeszcze blondyn. Wyszedłem na zewnątrz i wsiadłem do mojego samochodu. Jechałem pod szkołę Victorii i czekałem tam na nią. Po chwili już zobaczyłem idącą w mojej stronę Victorię. Wyszedłem z auta i oparłem się  o maskę,

 uważnie przyglądając się jej. 
Dla mnie była najpiękniejszą dziewczyną jaką widziałem. Victoria była bardzo atrakcyjna, przez co wielu chłopaków się za nią oglądało. Nie mogłem niestety ukryć swojej zazdrości, ale to chyba nie jest coś bardzo złego. Szła ubrana w to, do tego wszystkiego miała bardzo fajny styl. Po chwili już już była w moich objęciach.
- Dzień dobry. - powiedziała lekko podnosząc głowę i uśmiechając się do mnie. Byłem od niej o głowę wyższy więc często stawała na palcach gdy chciała mnie na przykład pocałować.
- Witam Panią. - odpowiedziałem, całując ją w usta. - Jak ci minął dzień? - spytałem.
- Bywało lepiej. - odpowiedziała lekko zmęczona. W oddali usłyszałem jak ktoś woła mnie piskliwym głosem. Od razu dało się poznać, że była to dziewczyna.
- Hej Harry! - odwróciłem się w prawo i zobaczyłem jakieś dwie dziewczyny, które mi machały. Widziałem je już kiedyś przelotnie, ale nie znałem ich.  Od razu skojarzyły mi się z tapeciarami, które w dzisiejszych czasach można coraz częściej zauważyć na ulicach. Bardzo mnie to odstraszało.
- Kto to? - spytałem Vic. - Nie znam ich, a machają do mnie.. - mówiłem z zastanowieniem.
- Wiesz kto to? Dwie kurwy, z którymi od zawsze mam na pieńku. - mówiła zdenerwowana Vic. - Ale nie rozmawiajmy o nich, bo zaraz mnie szlag trafi, a na dzisiaj już wystarczy.
- Zabieram cię na obiad i zakupy. - powiedziałem prowadząc ją do środka samochodu. Dalszą część dnia spędziliśmy w centrum handlowym i na obiedzie. Odwiozłem Victorię do domu i pojechałem do nas. Wysiadłem z auta, zabierając kilka toreb z zakupami  z dzisiaj i ruszyłem w stronę drzwi. Moja uwagę przykuła koperta, która leżała na wycieraczce, a na niej napisane było moje imię i nazwisko. Wziąłem ją do ręki i wszedłem do domu. Chłopaki oczywiście siedzieli przed telewizorem.
- Jestem! - krzyknąłem.
- No nie, Harry znowu tyle ubrań? - powiedział Liam, z uśmiechem na twarzy. - Niedługo to będzie trzeba ci udostępnić osobny pokój na ubrania. - mówił dalej, po czym wszyscy zaczęliśmy się głośno śmiać.
- Zaraz tu do Was przyjdę. - powiedziałem, po czym ruszyłem schodami na górę do swojego pokoju. Odłożyłem torby i usiadłem na łóżku otwierając znalezioną kopertę. Wyciągnąłem z niej karteczkę na której było napisane:



" Ktoś chyba nie jest wobec Ciebie uczciwy. Przykro mi.. " 
Przeczytałem to, a tempo mojego serca gwałtownie przyspieszyło. Z koperty wyciągnąłem zdjęcia. Gdy je ujrzałem moje ciało przeszył nieprzyjemny dreszcz, a serce biło z sekundy na sekundę coraz szybciej. Moim oczom ukazało się kilka zdjęć. Zdjęć Victorii i Zayn'a. Całowali się. Nie wierzyłem w to co widzę. Czułem jakby ktoś wbijał w moje ciało igły. Widok był coraz mniej wyraźny, przez łzy, które napłynęły mi do oczu. To nie mogła być prawda..

-------------------------------------------------------------------------

Cześć Kochani :) Myślałam, że dodam Wam rozdział w tygodniu ale czas mi oczywiście na to nie pozwolił. Mam mnóstwo nauki, zresztą jak wszyscy.. Po raz kolejny dziękuję za to, że i tak jesteście tutaj ze mną! Czytając czasami Wasze komentarze, mam aż łzy w oczach. Dziękuję, że jesteście ze mną już tak długo ♥ Dajcie koniecznie znać czy podoba Wam się rozdział. Czekam na Wasze komentarze :) 
+ Jeśli macie jakieś pytania dotyczące mnie, bloga, rozdziałów czy czegokolwiek, śmiało możecie pytać, chętnie na nie odpowiem :) 

Mój twitter: https://twitter.com/unrealdreamm

xoxo






sobota, 22 września 2012

Rozdział 13

Z perspektywy Victorii

Biegłam przed siebie cała mokra od deszczu, który był coraz silniejszy, jednak ja nie widziałam prawie nic, przez łzy, które cały czas zalewały moje oczy. Mój kierunek był dobrze znany czyli - dom chłopaków. Drogę znałam na pamięć, a wiedziałam, że oni na pewno mnie zrozumieją i przyjmą na trochę do siebie. Po chwili stałam już pod ich drzwiami i zadzwoniłam dzwonkiem. Drzwi otworzył mi Liam. Gdy zobaczył mnie całą mokrą i zapłakaną nic nie mówił. Ja również. Weszłam i od razu wtuliłam się w jego umięśniony tors. Zanosiłam się od płaczu. Po chwili gdy podniosłam oczy i rozejrzałam się wokół siebie zobaczyłam Niall'a, który stał na schodach i przyglądał się całej sytuacji, a za nim właśnie ze schodów zbiegał Harry. Gdy mnie ujrzał, jego mina była taka sama jak blondyna. W ciągu sekundy już znajdował się koło mnie i Liam'a. Od razu wtuliłam się  w niego.
- Vic.. Cała się trzęsiesz.. Co się stało? - mówił lekko przerażony,mocno tuląc mnie do siebie i gładząc po moich brązowych włosach, które był całe mokre.
- Harry.. Oni mnie oszukali.. - wydukałam przez łzy, które ciągle cisnęły mi się do oczu. Czułam jak moje gardło ściska ogromna gula.
- Chodź do mnie. Zajmę się tobą.. - powiedział troskliwie, biorąc mnie na ręce i całując w czoło. Poszliśmy do jego pokoju i położył mnie na łóżku. Dopiero teraz poczułam jak zimno przeszywa całe moje ciało. Cała drżałam. Harry wyciągnął z szafy jakąś swoją koszulkę i spodenki.
- Trzymaj i idź się szybko przebrać. Możesz wejść pod prysznic, ręczniki są w łazience. Ja idę ci zrobić gorącą herbatę z  miodem, żebyś mi nie zachorowała. - powiedział wręczając mi do ręki swoje rzeczy. Ja bez słowa ruszyłam do łazienki i zdjęłam z siebie moje mokre ubrania. Weszłam pod prysznic i moje ciało oblał strumień gorącej wody. W tym momencie poczułam ulgę. Próbowałam pozbierać wszystkie myśli, lecz nie mogłam. Ciągle w mojej głowie pojawiało się jedno pytanie. Dlaczego oni okłamywali mnie przez tyle lat? Dlaczego? Nie potrafiłam sobie na to odpowiedź. Przez siedemnaście lat żyłam w kłamstwie. Moi rodzice ukrywali przede mną to, że mam brata, mimo tego, że dobrze wiedzieli jak bardzo chciałam mieć rodzeństwo, jak bardzo tego pragnęłam. Tak nie zachowują się osoby, które cię kochają. Po moich policzkach poleciała kolejna łza. Nie mogłam nad tym zapanować. Byłam bezsilna. Po chwili wyszłam spod prysznica i wytarłam się ręcznikiem. Ubrałam na siebie czarną koszulkę Harre'go z czerwonym serce, która była na mnie oczywiście  trochę duża i jakieś szorty, które zlatywały mi z tyłka. Wyszłam z pokoju a na łóżku czekał już Harry,
 
lekko uśmiechając się do mnie. Położyłam się koło niego, a ten zaraz opadł też na łóżko. Podał mi do ręki kubek gorącej herbaty, przykrył mnie kocem i objął mnie w talii. Jak zawsze czułam się przy nim w stu procentach bezpieczna i spokojna. Przez chwilę leżeliśmy w ciszy. Dobrze wiedział, że jest mi to teraz potrzebne, mimo tego, że jeszcze nic mu nie powiedziałam.
- Kochanie, powiesz mi co się stało czy jeszcze nie jesteś gotowa? - spytał, szeptając mi to nad uchem i nadal trzymając mnie w talii. Ja odwróciłam się do niego, chcąc patrzeć mu w oczy.
- Ja.. Ja mam brata. Moi rodzice.. - w tym momencie na moim policzku pojawiła się pojedyncza łza. - Oni mnie oszukali. Oszukiwali mnie przez siedemnaście lat. Całe siedemnaście lat.. - wyszeptałam cicho, patrząc się w jego zielone tęczówki.
- Nie rozmawiajmy o tym dzisiaj, odpocznij. Jutro porozmawiamy na spokojnie. - powiedział anielskim głosem, wycierając mój policzek. Nic nie mówiąc, zamknęłam moje ciężkie powieki i zapadłam w głęboki sen. 


Otworzyłam powieki i od razu przekręciłam głowę, chcąc ujrzeć twarz Harre'go, jednak jego nie było koło mnie. Ociężale podniosłam się, oparłam na łokciach i spojrzałam na zegarek leżący na szafce obok, który pokazywał 8:47. Wstałam z łóżka i moje wszystkie mięśnie właśnie dały się we znaki. Powoli ruszyłam schodami na dół, z myślą, że tam kogoś znajdę. Po drodze minęłam Zayn'a.

- Dzień dobry. - powiedział, przytulając mnie. - Wyspana? - spytał,lekko się do mnie uśmiechając.
- Można tak powiedzieć. - powiedziałam, odwzajemniając jego uśmiech i ruszyłam na dół. W kuchni krzątał się już Harry, który miał na sobie biały fartuch.
- Witam cię księżniczko. - powiedział, całując mnie w usta. Pocałunek był dłuższy i namiętny. Harry zawsze robił to bardzo delikatnie.
- Cóż za strój,nie powiem, interesujący. - mówiłam, śmiejąc się z jego widoku. Wyglądał trochę śmiesznie, nigdy go takiego nie widziałam.
- Radzę ci nie narzekać, bo właśnie przygotowałem śniadanie, a podejrzewam, że chyba jesteś trochę głodna, co? - mówił, strzelając mi lekko palcami w czubek nosa. - No chyba, że chcesz to mogę zawołać Niall'a. - kontynuował robiąc przy tym zabawną minę.
- Nie nie, przepraszam. - powiedziałam szybko, odwzajemniając jego wcześniejszy pocałunek.
- No, od razu lepiej. - powiedział 

ze swoim zalotnym uśmieszkiem. Zawsze robił to w niezwykle seksowny sposób, a z moich nóg robiła się wata. Po chwili Harry przyniósł na jajecznicę, która była jego specjałem, kanapki i sok pomarańczowy. Po wspólnie zjedzonym śniadaniu, Harry zaczął rozmowę, która wczoraj nie miała sensu. W końcu musiałam mu to wszystko wytłumaczyć.
- Vic.. - zaczął, chwytając moją dłoń. - Możemy porozmawiać o wczorajszym zdarzeniu?
- Nie chcę, ale wiem, że musimy. - powiedziałam opuszczając głowę.
- Skarbie.. Ja cię doskonale rozumiem. Rozumiem jaki gniew teraz czujesz do rodziców, bo nie zachowali się wobec ciebie w porządku okłamując cie tyle czasu. I wiesz, że ja zawsze ci pomogę. Ale musisz wrócić do domu. Oni już pewnie odchodzą od zmysłów. Nawet nie masz ze sobą telefonu, a nie było cię całą noc.
- Ja mam tam wrócić?! - powiedziałam, lekko podnosząc głos. Jednak już po kilku sekundach wiedziałam, że niepotrzebnie. - Harry.. Ja nie chce tam wracać. Nie chcę. Rozumiesz? A poza tym powinni się domyśleć, że jestem u Was albo u dziewczyn.
- Doskonale cię rozumiem. Ale jak długo będziesz uciekać? To nie ma sensu. I tak będziesz musiała z nimi w końcu porozmawiać, a całe życie chyba nie będziesz z nimi w spięciu, prawda?
- Niech się martwią. Nie obchodzi mnie to na razie.. - powiedziałam bez żadnych uczuć.
- U nas możesz zostać ile chcesz. Ale zastanów się nad tym. To ma być twoja decyzja- mówił, ciągle trzymając mnie za rękę. W tym momencie Harry wstał i zaczął sprzątać naczynia, a ja dokładnie analizowałam to wszystko. W końcu i tak będę musiała z nimi porozmawiać.
- Harry.. Chyba masz rację. I tak nie będę przecież wiecznie uciekać od moich rodziców i domu. Musimy porozmawiać, a oni wyjaśnić mi wszystko. W takim razie wracam dziś już do domu. - powiedziałam i po tych słowach, pomogłam sprzątać mojemu loczkowi. Po chwili w kuchni pojawiła się reszta chłopaków, którzy jak zwykle zrobili niezły harmider w kuchni. Koło południa poszłam do domu. Im bliżej domu byłam, tym moje serce przyspieszało tempa. Weszłam po cichu, bo drzwi do domu były otwarte. Przeszłam przez krótki korytarz a w kuchni w ciszy siedzieli moi rodzice. Swoją twarz zasłaniali rękoma. Weszłam do kuchni i stanęłam naprzeciwko ich.
- Jestem. - powiedziałam krótki twardym głosem. Na te słowa obydwoje wnet podskoczyli.
- Victoria.. Całą noc nie zmrużyliśmy oka. - powiedziała moja mama podchodząc do mnie i chcąc mnie przytulić, jednak ja szybko odsunęłam się krok do tyłu.
- Skarbie.. Daj nam to wytłumaczyć.. - powiedział mój tata bardzo spokojnym głosem.
- W takim razie słucham? - powiedziałam krótki, zakładając ręce na piersiach.
- Masz brata.. Tu już wiesz.. Starszego brata. Ma na imię James i ma dwadzieścia jeden lat. To wszystko stało się kiedy jeszcze nie byłem z twoją mamą. Były to głupie namioty.. Młodzieńcze lata. Jednak ja nie chcę do tego wracać, bo to nie ma sensu. Żyjemy teraz tym co jest dzisiaj. Nie dziwię się, że masz do nas żal i doskonale to rozumiemy razem z mamą.  Gdy byłaś mała, to normalne, że było bez sensu byśmy ci o tym powiedzieli. Jednak potem lata leciały, czas mijał, ty robiłaś się coraz starsza, a my po prostu.. stchórzyliśmy. Nie wiedzieliśmy już wtedy jak mamy ci o tym powiedzieć. A na swoje usprawiedliwienie tak na prawdę nic nie mieliśmy. On wie o tym, że ma młodszą siostrę, że ma Ciebie. Mamy z nim cały czas kontakt. Victoria, mamy nadzieję, że kiedyś nam to wybaczysz, i że będzie tak dawniej. - po tych słowach mój tata spuścił głowę, chcąc ukryć swój smutek.
- Chcę się z nim spotkać. - powiedziałam szybko patrząc im prosto w oczy. - Sama. - dodałam i ruszyłam na górę. Jednak mój tata zatrzymał mnie jeszcze na chwilę i podał jego numer telefonu. Weszłam do swojego pokoju i opadłam bezsilnie na łóżko. Moje życie z dnia na dzień zmieniało się coraz bardziej. Wzięłam z półki mojego iPhone'a i zapisałam numer telefonu mojego.. brata. Ciężko mi było wypowiedzieć te słowa, bo nigdy ich tak na prawdę nie mówiłam, ale tak na prawdę. Czułam się jeszcze dziwnie  z myślą, że mam brata i nie mogłam się z nią jeszcze oswoić, jednak w duchu cieszyłam się. Chciałam napisać, lecz kompletnie nie wiedziałam jak mam zacząć. Po wielu trudach napisałam wiadomość, która mimo wszystko wydawała mi się idiotyczna. 


" Cześć James. Z tej strony.. Pewnie w tym momencie
cię zaskoczę - Twoja siostra. To ja Victoria. Słyszałam już,
że wiesz o moim istnieniu. Ja niestety wiem od niedawna
i nie mogę się oswoić z tą myślą, że mam starszego brata. Jednak
na prawdę się cieszę :) Bardzo chciałabym się spotkać. Czekam na
Twoją odpowiedź. Vic x "

Tak, na pewno zabrzmiało to idiotycznie, jednak nie byłam w stanie wymyślić nic innego. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać. Po koło 5 minutach zabrzmiał dźwięk wiadomości. Nie pomyliłam się, myśląc, że to James. 


" Nie ukrywam, że jestem zaskoczony tą wiadomością, bo
takiej się nie spodziewałem. Jednak jest to miłe zaskoczenie.
Nawet nie wiesz jak cieszę się, że piszesz i jak długo
na to czekałem. Możemy się spotkać nawet za 2 dni, bo
właśnie przyjeżdżam do Londynu. W takim razie ja
proponuję godzinę 15 pod London Eye. Daj znać czy ci pasuje. Na
pewno cię rozpoznam, bo widziałem wiele Twoich zdjęć :)
James xx "

Gdy ujrzałam tą wiadomość na prawdę cię ucieszyłam. Bałam się jego reakcji, bałam się tego, jak on zareaguje na moją osobą. Szykowały się dwa dni stresu przed spotkaniem z James'em.



" W takim razie do zobaczenia xx "

*2 dni później. W dniu spotkania* 

Szłam w stronę miejsca umówionego spotkania wolnym krokiem. Wydawało mi się, że wyszłam z domu trochę za wcześnie, ale to lepiej, bo nie chciałam się spóźnić. Bardzo się denerwowałam. Ja nawet nie wiedziałam jak wygląda James. Byłam ubrana w TO, a włosy wyprostowałam. Musiałam zrobić dobre wrażenie. Byłam bardzo ciekawa jaki on jest. Z torby wyjęłam telefon i napisałam wiadomość do Harre'go:



" Właśnie idę na spotkanie z James'em.
Proszę, trzymaj za mnie kciuki skarbie, bo bardzo się denerwuję.
A i powiedz dziewczynom żeby do mnie nie wydzwaniały :)
Dam znać potem. Xxxx "
 
Harry jak zawsze odpisał po niespełna dwóch minutach:

" Na pewno będzie dobrze i trzymam oczywiście
kciuki. Nie masz się o co martwić, bo Ciebie nie da
się nie kochać złotko. Dziewczyny powiedziały, że mają nadzieję na
szczegółową relację :) Czekam na telefon.
Kocham Cię xxx "

Po tej odpowiedzi na mojej twarzy zagościł uśmiech. Wiedziałam, że na Harre'go mogę zawsze liczyć i zawsze doda mi otuchy. Po około 30 minutach byłam na miejscu. Zegarek wskazywał 14:49. Dobrze, że byłam wcześniej, nie chciałam wyjść na spóźnialską. Moje serce biło coraz szybciej, a nogi zaczęły uginać się pode mną. Nagle ktoś położył rękę na moim ramieniu.
- Victoria? - ktoś spytał mnie niepewnym głosem. Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego, przystojnego bruneta o ciemnobrązowych oczach. Staliśmy chwilę patrząc się na siebie, bez żadnego słowa. Tak, to był James. Po chwili on kontynuował. - Tak, to ty jesteś moją siostrą.. - powiedział jakby z niedowierzaniem, na co ja tylko uśmiechnęłam się  i zastygliśmy w długim i mocnym uścisku. Czułam jak bije od niego niesamowite ciepło. Po moim policzku zleciała pojedyncza łza, ale to nie była łza ze smutku czy złości tylko łza szczęścia.
- No, mam na prawdę śliczną siostrę. Rodzice nie okłamywali mnie, opisując cię. - mówił z uśmiechem, a na mojej twarzy pojawiły się rumieńce.


----------------------------------------------------------------------------------

Cześć Kochani :* Stęskniłam się już za Wami :) Znowu musieliście czekać długo na rozdział, ale tak jak mówiłam chyba będą się pojawiać tylko w weekendy bo szkoła daje w kość :( Wiem, że w tym rozdziale nie dzieje się nic wartego uwagi, ale czasem tak trzeba :) Obiecuję, że w kolejnym rozdziale to wszystko będzie nadrobione! :) Kolejny może uda mi się dodać jakoś szybciej. Ten rozdział jest trochę dłuższy. Mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza. A niedługo będziemy zbliżać się do połowy opowiadania. Cieszę się, że jest Was tutaj coraz więceej! Czekam na Wasze komentarze ♥ 
+ Jeśli macie jakieś pytania dotyczące mnie, bloga, rozdziałów czy czegokolwiek, śmiało możecie pytać :) 

Mój twitter: https://twitter.com/unrealdreamm

xoxo


czwartek, 13 września 2012

Rozdział 12

Z perspektywy Victorii

- Harry! - krzyknęłam, lekko potrząsając Harrego, który zasnął jakiś czas temu z głową na moim łóżku szpitalnym. Zaczął krzyczeć przez sen, widocznie musiało mu się coś złego śnić.
- O mój boże.. Vic. - mówił jakby zdyszany i zmęczony, całując mnie szybko po dłoni.
- Co się stało? Już spokojnie.. - mówiłam, głaszcząc go po jego brązowych lokach.
- Miałem taki koszmar.. Że.. że ty.. Nawet nie będę tego mówił.. Ale to było takie prawdziwe, jakby działo się teraz. - mówił przejęty. - Skarbie, ja chyba pojadę do domu przespać się trochę i odświeżyć. Przyjadę do ciebie od razu z rana, dobrze?  Ale najpierw poczekam aż zaśniesz.- mówił, słodko mi się przyglądając, 

i trzymając mnie za rękę. Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo do mojej sali właśnie wszedł mój lekarz.
- Jak się czujemy? - spytał, promiennie się uśmiechając.
- O wiele lepiej. - powiedziałam, lekko zmęczona.
- Victorio.. Blanc. - zaczął starszy mężczyzna, patrząc w moją kartę. - Właśnie odebrałem twoje wyniki i są na prawdę dobre. Jeżeli wszystko będzie się nadal tak układało, a twój stan zdrowia nie ulegnie zmianie w tą nie dobrą stronę, to za tydzień myślę, że będziemy mogli cię wypuścić do domu. Teraz sobie odpocznij, bo te dzisiejsze odwiedziny dały ci w kość. Miłej nocy. - mówił, cały czas lekko się uśmiechając i powolnym krokiem udał się w stronę drzwi.
- Słyszałeś? Już niedługo będę mogła wrócić do domu. W koońcu.. - odetchnęłam z wielką ulgą. Już miałam ochotę być w domu, czułam się tutaj dziwnie.
- Cieszę się skarbie razem z tobą. - powiedział Harry cmokając mnie w policzek. Cały czas był przy mnie, nie odstępował mnie na krok, cały czas czułam jego dotyk. To było niesamowite. W ten sposób czułam jak bardzo mnie kocha, on jest właśnie moim całym światem, wiem to teraz. Moje powieki robiły się coraz cięższe, oczy mimowolnie zamknęły się. Czułam jak znuża mnie sen. Już prawie spałam, poczułam tylko jak Harry wstał.
- Kocham Cię. - wyszeptał mi do ucha, cmokając mnie w policzek i ruszył w stronę drzwi. Ja tylko uśmiechnęłam się i zapadałam w sen.


*Tydzień później*


- Skarbie masz już wszystko spakowane? - spytał Harry.
- No tak chyba tak, jeszcze tylko musimy poczekać na lekarza bo ma nam przynieść kartę. O już jest. - powiedziałam, widząc wchodzącego do sali mężczyznę ubranego w długi biały fartuch. Pod nim zawsze był ubrany elegancko, zazwyczaj był to garnitur, a na nosie miał okulary.
- Panno Blanc, to jest Pani karta zdrowia. - powiedział wręczając mi do ręki białą kartkę papieru. - Mam nadzieję, że nie spotkamy się już tutaj i życzę dużo zdrowia. Niech się Pani oszczędza i dba o siebie. - powiedział podając mi dłoń.
- Dziękuję doktorze. - powiedziałam, odwzajemniając jego uścisk.
- Niech się nią Pan opiekuje, Panie Styles. - zwrócił się do Harrego, gdy był już przy drzwiach, na co on tylko uśmiechnął się i twierdząco pokiwał głową. Harry zabrał moją torbę i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Jak zawsze opiekuńczo objął mnie ramieniem. Gdy tak robił, czułam się w stu procentach bezpiecznie. Zjechaliśmy windą i wsiedliśmy do auta loczka. Ruszyliśmy.
- Wiesz, smutno mi trochę, że moi rodzice nie przyjechali po mnie. Oczywiście są w pracy, super.. - powiedziałam, tępo patrząc się w szybę. Pogoda nas dzisiaj nie rozpieszczała, co chyba w Londynie nie jest dziwną rzeczą. Ulice były mokre od od deszczu, a w powietrzu unosił się chłód.
- Kochanie, nie przejmuj się tym. Wiem, że łatwo powiedzieć, ale oni mają taką pracę. A może będą czekać na ciebie w domu? - mówił, kładąc jedną rękę na moim kolanie a drugą trzymał kierownicę.
- Jak ja mam się tym nie przejmować? Siedzą całymi dniami w tej cholernej pracy. Jak wychodziłam ze szkoły to ich nie było, gdy przychodziłam też ich nie było, nawet w weekendy pracują. Teraz kiedy zdarzył mi się ten wypadek, fakt, przychodzili do mnie, ale i tak ty więcej przy mnie byłeś niż oni. Nawet mnie nie odebrali z tego cholernego szpitala.. Chodzi mi o to, że powoli o mnie zapominają, na pierwszym miejscu widać jest praca, która jest ważniejsza ode mnie. Już bym wolała żebyśmy nie mieli tej kasy, ale żebyśmy byli normalną rodziną.. - powiedziałam i nadal tępo patrzyłam przed siebie.
- Ale oni chcą żeby tobie było dobrze, chcą żebyś miała wszystko.. - mówił spokojnie Harry, dojeżdżając już prawie pod mój dom.
- Ja nie chcę wszystkiego, chcę rodziców.. - powiedziałam otwierając drzwi od samochodu. Harry za sekundę już znalazł się koło mnie i obdarował mnie soczystym buziakiem. Wziął z bagażnika moja torbę i ruszyliśmy do domu. Wyciągnęłam z torebki klucze i włożyłam do zamka, jednak ten nie chciał się przekręcić. Chwyciłam za klamkę i bez żadnego problemu przekręciłam ją, a drzwi otworzyły się.
- Mówiłem, że będą. - powiedział Harry, obejmując mnie w talii i cmokając w policzek. Ja w duchu ucieszyłam się, bo to z pewnością byli rodzice. Dobrze, że chociaż są w domu jak wróciłam. I nie pomyliłam się, w kuchni stała uradowana mama a przy wieszakach tata, który od razu zaczął mnie ściskać.
- Hej Tato, bo mi znowu pognieciesz moje żebra. - mówiłam, lekko się uśmiechając.
- Moja kochana! - krzyczała mama i podbiegła do mnie również mnie ściskając. - Tak się o ciebie bałam. - powiedziała, a po jej policzku zleciała pojedyncza łza.
- Nie płacz mamo, jestem już cała i zdrowa. - mówiłam, będąc w jej uściskach. Gdy już wyrwałam się z objęć rodziców ruszyliśmy do kuchni. Zauważyłam, że Harry z tatą nadal stoją przy wejściu, zastanawiało mnie o czym rozmawiają.
- Dziękuję, za to, że się nią zajmowałeś i cały czas przy niej byłeś. - mój tata zwrócił się do Harrego, na co ja tylko uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę kuchni. Dzień mijał w miarę przyjemnie, Harry został na obiedzie i razem z rodzicami zjedliśmy obiad. Czułam, że brakowało mi domowego jedzenia. Koło 18 Harry pojechał do domu, a ja poszłam do mojego pokoju. Wzięłam długą i odprężającą kąpiel, która zawsze jest najlepszym lekarstwem na zmęczenie. Założyłam na siebie moją szarą piżamę w czerwone serduszka i usiadłam przed komputerem. Miałam wiele zaległości na tt i fb, a tego nie lubiłam. Dostałam mnóstwo wiadomości od znajomych jak się czuję , co u mnie i czekają na jakiś znak jak będę już w domu. Nie spodziewałam, że tyle osób będzie o mnie pamiętało i martwiło się o mnie. Poodpisywałam na wszystkie wiadomości i położyłam się do łóżka. Byłam już zmęczona tak na prawdę niczym. Byłam jeszcze słaba fizycznie. Lekarz powiedział, że wypuścili mnie do domu pod warunkiem, że nie będę chodzić do szkoły i się przemęczać. Czekały mnie 2 tygodnie spędzone w domu.. Cieszę się, że wszystko teraz jest dobrze, że mam Harrego.


*2 tygodnie później*


- Jesteś pewna, ze to dobry pomysł, że już przyszłaś do szkoły? - spytała Nicole, gdy szłyśmy w stronę sali od matematyki.
- Nic, ja na prawdę czuję się już dobrze. Nie róbcie ze mnie jakiejś kaleki. - mówiłam, patrząc na dziewczyny. Od tego wypadku wszyscy są dla mnie nadopiekuńczy. Rozumiem to, że się martwią, ale nie przesadzajmy, przecież już jest wszystko dobrze.
- Martwimy się o ciebie. - powiedziała Ashley, szczypiąc mnie w rękę i lekko się przy tym uśmiechając. Zadzwonił dzwonek i weszłyśmy do klasy. Oczywiście nie obyło się bez wywiadu przeprowadzonego przez naszą nauczycielkę. Wypytała mnie o wszystko związane oczywiście z wypadkiem. Zaczęło mnie to już na prawdę denerwować. Ile można?! Cała lekcja minęła mi bardzo szybko bo właśnie rozległ się dzwonek na przerwę. Wyszłyśmy z klasy i usiadłyśmy na ławce znajdującej się naprzeciwko. Jakby jeszcze wszystkiego było mało to moim oczom ukazała się Grace razem z Vanessą.
- Jeszcze ich tutaj brakowało. - powiedziałam cicho.
- Vic, tylko proszę, nie denerwuj się, nie warto.. - mówiła szybko Ashley klepiąc mnie po kolanie.
- No no no.. Widzę, że panienka już zawitała w szkole. - mówiła jak zawsze piskliwym głosem Grace, lekko szturchając mnie nogą.
- Nie dotykaj mnie. Nie pozwalasz sobie za dużo? - syknęłam, patrząc się jej prosto w oczy. Nie mogłam zrozumieć co ta lala ode mnie chce i czemu się mnie tak doczepiła.
- Ohoho! Mam się ciebie bać?! Już zaczynam! - mówiła ironicznie. - Jak tam twój ukochany? Słyszałam, że siedział przy tobie cały czas. A wiesz dlaczego? On to robi z litości, złotko. - mówiła, patrząc mi głęboko w oczy z ironicznym uśmiechem. Nie mogłam strawić jej widoku. Od razu gotowała się we mnie złość, chciałam się opanować, ale czasem po prostu nie mogłam. Chyba każdy po pewnym czasie straciłby do niej cierpliwość. Zawsze jak miałam jakąś konfrontację z Grace i jej przyjaciółeczką, to i tak zawsze wygrywałam ja.
- Posłuchaj mnie uważnie.. - zaczęłam powoli, podnosząc się z ławki. W tej chwili nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. - Masz jakiś problem? Zazdrościsz? A może czujesz się po prostu niedowartościowana? Powiedz o tym. Z chęcią ci pomogę, kochanie.. - kontynuowałam lekko uśmiechając się. Oczywiście to nie był szczery uśmiech. - Ale uwierz mi, że jeśli jeszcze bardziej zajdziesz mi za skórę to nie skończy się to dla ciebie dobrze. A właśnie dążysz do tego coraz bardziej. - mówiłam, cały czas mierząc ją wzrokiem. Po tych słowach Grace zrobiła się wnet zielona ze złości. Zawsze tak reagowała, gdy jej coś powiedziałam, dlatego ciągle nie mogłam zrozumieć dlaczego nadal zaczynała. - Tak więc jeśli nie masz nic więcej do powiedzenia, a nic mądrego z pewnością nie wymyślisz to grzecznie mówiąc wypad. - powiedziałam, pokazując jej drogę. Ta tylko odwróciła się na pięcie.
- A i jeszcze jedno! - powiedziałam zatrzymując ją. - Ze  mną nie wygrasz. - powiedziałam twardo. Nicole i Ashley cały czas siedziały i przysłuchiwały się rozmowie.
- Jeszcze zobaczymy.. - powiedziała odwracając się i uśmiechając się do mnie wrogo.
- Cholera, co za suka.. - powiedziałam ponownie siadając na ławce. Myślałam, że eksploduje. Mało brakowało, a Grace i Vannesa chyba zebrałyby ode mnie w twarz.
- Mówiłam ci, żebyś się nie przejmowała.. - mówiła Ashley, wzdychając przy tym.
- Ciekawa jestem, czy ty byś była taka spokojna? - powiedziałam, patrząc pytająco na Ash.
- Ja cię rozumiem, też bym już nie wytrzymała. Więc nie dziwmy się jej Ashley. - mówiła Nicole, patrząc na Ash. - Wiesz co Vic..  - kontynuowała dalej Nic. - Mogłaś jej przywalić porządnie w twarz. - wszystkie trzy spojrzałyśmy po sobie i wybuchnęłyśmy śmiechem. Kolejne lekcje również minęły mi bardzo szybko i udałam się od razu do domu. Jak zawsze wracałam pieszo, tylko bez dziewczyn bo musiały coś załatwić na mieście. Szłam ze słuchawkami na uszach. Pogoda robiła się coraz gorsze i chmurzyło się coraz bardziej. No tak, zaczynała się typowa Londyńska pogoda. Dobre się już skończyło. Szłam szybkim krokiem, bo przypuszczałam, że zaraz się rozpada bo na niebie pojawiły się ciemne chmury, a ja nawet nie miałam parasolki. Po około 15 minutach znalazłam się pod domem.  Przed domem stał już samochód moich rodziców. No tak, zapomniałam, że mieli dzisiaj wolne. Po tym całym wypadku widać, że starali się coraz bardziej, żeby nasze relacje polepszyły się i były dobre. Weszłam do domu i słysząc, krzyki moich rodziców cicho zamknęłam drzwi. Kłócili się bardzo rzadko, a gdy to się już zdarzało to o jakieś poważne rzeczy.
- Powiedz mi kiedy chcesz jej to powiedzieć?! Jak będzie miała 20 lat? 30? 40? - krzyczał mój tata. - Wtedy będzie już za późno! Nie rozumiesz tego? - nadal mówił podniesionym głosem, patrząc na moją mamę.
- Powiemy jej niedługo, ale jeszcze nie teraz. To nie jest dobry czas, zrozum to.. - mówiła mama, łamiącym się głosem. - Popełniliśmy błąd, mogliśmy jej o tym powiedzieć wcześniej,a nie teraz kiedy ona jest prawie dorosła. Boję się jak Victoria zareaguje na to. Boję się, że będzie miała nam za złe to, że nie powiedzieliśmy jej o tym, że ma rodzeństwo, że ma brata. - po tych słowach w moich oczach stanęły łzy. Nie wierzyłam w to, co właśnie powiedziała moja mama. Zrobiłam krok i stanęłam przed nimi. Oni obydwoje patrzyli się na mnie nic nie mówiąc.
- Vic.. To nie tak.. - zaczął mój tata, chwytając mnie za rękę, ale ja od razu odsunęłam się od niego.
- Co jest nie tak? To, że mam brata? To, że nie powiedzieliście mi o tym? - mówiłam przez łzy tępo patrząc się na nich.
- Córeczko.. Daj nam to chociaż wytł.. - zaczęła mama, ale jej również nie pozwoliłam dokończyć.
- Nie chcę słuchać waszego tłumaczenia, nie chcę! - zaczęłam krzyczeć. - Okłamywaliście mnie przez siedemnaście lat, okłamywaliście mnie, że mam brata! Przez całe życie chciałam mieć rodzeństwo, a wy dobrze o tym wiedzieliście, a teraz się tego dowiaduję.. Nie chcę was teraz widzieć. - powiedziałam i wybiegłam z domu trzaskając drzwiami. Moje twarz była cała mokra od łez. Ruszyłam szybko przed siebie.


----------------------------------------------------------------------------------

Hej Kochani! :) Od razu przepraszam Was, że tak długo znowu musieliście czekać na rozdział, ale szkoła i inne obowiązki nie pozwalają mi pisać tak często jakbym chciała. :( Niestety nic na to poradzić nie mogę.. Mam nadzieję, że nie zapomnieliście o mnie :) Cieszę się, że liczba obserwatorów przybywa, tak samo jak komentarze pod ostatnim rozdziałem. Rozdziały będą dodawane tak często jak tylko będę mogła pisać, także nie chcę Wam obiecywać kiedy pojawi się kolejny, ale będę się starała jak tylko będę mogła :) Poza tym wolicie dłuższe czy krótsze rozdziały?Jeżeli macie jakieś pytania do mnie, dotyczące bloga, rozdziałów czy czegokolwiek innego, możecie pytać w komentarzach lub na tt. :) I oczywiście dawajcie znać w komentarzach, jak Wam się podoba rozdział :) Na prawdę to daje dużego kopa do pisania :) 

Mój twitter: https://twitter.com/unrealdreamm

xoxo


środa, 5 września 2012

Rozdział 11

Z perspektywy Victorii

- Długo tu tak przy mnie siedzisz? - spytałam Harrego, który cały czas był przy mnie i trzymał mnie za rękę. Leżałam tutaj już drugi dzień i czułam się coraz lepiej. Żebra już nie bolały tak bardzo ale głowa nadal dawała się we znaki. To normalne, że po takim czymś nie wyzdrowieje w jeden dzień, ale miałam nadzieję, że już niedługo będę mogła wrócić do domu.
- Jestem tutaj cały czas. Od wczoraj. - powiedział Harry, uśmiechając się do mnie i patrząc mi w oczy.
- Dziękuję. - powiedziałam, całując jego dłoń. - Jedź do domu i odpocznij trochę. Prześpij się, zjedz coś, bo wyglądasz trochę kiepsko. - powiedziałam lekko się uśmiechając.
- O mnie się nie martw, dam sobie radę. - powiedział. - Victoria.. Wiem, że to w sumie nie czas na poruszenie tego tematu, ale co do tej imprezy, ja mam nadzieję, że t..
- Wiem, że to nie była twoja wina, przepraszam, że nie dałam szansy ci się wcześniej wytłumaczyć. - powiedziałam przerywając Harremu. Ten tylko zbliżył się do mnie i namiętnie pocałował w usta. - Harry, a jak dziewczyny?
- Teraz już lepiej. - powiedział lekko się uśmiechając. - Są dzisiaj w szkole, lada moment pewnie tutaj wpadną. O popatrz, już lecą. - kontynuował wskazując palcem na Ashley i Nicole, które właśnie wpadły do sali.
- O boże! Moja kochana Vic! Nareszcie! Jak się cieszę, że ty żyjesz, jak się ciesze, że cię widzę! Tak się bałam! -mówiła a raczej wnet krzyczała Nic, prawie mnie miażdząc.
- Hej złotko - powiedziała promiennie Ashley.
- Ałć.. - skrzywiłam się nieco, gdyż żebra właśnie się "odezwały". - Kochanie, tez się cieszę, ale nie miażdż mnie jeszcze bardziej. - powiedziałam cmokając ją w policzek.
- Przepraszam, zapomniałam. - mówiła, robiąc minę szczeniaczka. - Jak się czujesz? Lepiej trochę?
- Dzisiaj jest już lepiej niż wczoraj wieczorem, ale wiadomo, że to jeszcze nie to samo. Na razie się tylko wybudziłam, a do pełnej sprawności to jeszcze trochę, aaale nie jest źle. - powiedziałam, lekko się uśmiechając. - Jak w szkole? 
- Dobrze, ale wszyscy się o ciebie bardzo martwią. - powiedziała Ash.
- Uspokój ich wszystkich i ucałuj ode mnie. Mam nadzieję, że niedługo tam wrócę.
- Wiecie co dziewczyny, może ja Was tutaj zostawię same, wy sobie porozmawiajcie, a ja pójdę na jakąś kawę. - powiedział Harry, wstając i cmokając mnie w policzek.
- Viiic, jak on się o ciebie martwił. - mówiła podekscytowana Nicole. - Nawet nie wiesz, jak ja się cieszę, że w końcu jesteście razem! On cię kocha chyba jak nikt inny, nie widzi świata poza tobą..
- No, ale ty nie powinnaś narzekać, masz Nialla. - powiedziałam klepiąc ja po dłoni.
- Ale ja wcale nie mam zamiaru narzekać. Bardzo Go kocham i on mnie chyba też. - mówiąc to jej wyraz twarzy zrobił się trochę smutny.
- Mała, cos się stało? - spytałam, chwytając ją za rękę.
- W sumie to nic.. No dobra,stało się. Pokłóciłam się trochę z Niallem.. Poszło o jakąś tam pierdołę. Nienawidzę się z nim kłócić. - mówiła smutno.
- Spokojnie, w każdym związku tak jest. Związek bez kłótni, to jak nie związek! Zobaczysz, że zaraz się pogodzicie. Nie ma się czym przejmować. - mówiła pocieszająco Ashley. - Vic, może czegoś potrzebujesz? Jakieś owoce, picie, gazety? Jak chcesz to możemy się skoczyć i kupić ci co potrzeba. - kontynuowała.
- Dziękuję Wam bardzo, ale jak widzicie rodzice i Harry troszczą się o mnie aż za bardzo i mam wszystkiego pod dostatkiem. - powiedziałam, wskazując ręką na szafkę koło łóżka szpitalnego, która była cała zapełniona jedzeniem i napojami.  Bardzo się cieszyłam, że mam osoby, które są ze mną, martwią się o mnie i wspierają mnie. Jeszcze jakiś czas temu byłam zła ze względu na tą całą przeprowadzkę do Londynu, nie chciałam tutaj przyjechać. Cały czas bałam się, że będę całkiem sama, a teraz mam tylu przyjaciół, którzy mnie kochają, a ja ich i oczywiście wspaniałego chłopaka, o którym marzy milion dziewczyn na całym świecie, a on pokochał właśnie mnie. Na początku nasza znajomość nie zaczęła się dobrze, ale mimo to, przerodziła się w tak potężne uczucie. Gdyby kilka miesięcy temu ktoś mi powiedział o tym wszystkim, zapewne wyśmiała bym go i powiedziałabym, że to moje nierealne marzenia, a teraz to się dzieje na prawdę, to jest rzeczywistość, to właśnie moje życie. Ludzie nie doceniają zazwyczaj tego co mają, dopiero gdy w ich życiu stanie się coś takiego, że wstrząsa wszystkimi, wtedy zaczynają to dopiero doceniać. Tak było też w moim przypadku. Po tym całym wypadku, właśnie uświadomiłam sobie to wszystko. Myślę, że teraz mogę powiedzieć, że cieszę się z tego jak to wszystko się potoczyło, poczynając od przeprowadzki, a kończąc na moim wypadku. Teraz mogę dziękować Bogu, że dał mi szansę na dalsze życie.

Z perspektywy Harrego


- Harry! - idąc do automatu z napojami, usłyszałem za sobą jak ktoś mnie woła. Odwróciłem się, a moim oczom ukazał się Lou.
- Co się stało?  - spytałem.
- Nic się nie stało, przyjechałem odwiedzić Vic. - powiedział szczerząc się. - A ty gdzie się wybierasz?
- Idę po jakąś kawę, bo powoli padam. A poza tym, dziewczyny są u Vic, więc stwierdziłem, że zostawię je same, niech sobie pogadają. Wiesz jak to baby.. - powiedziałem, wrzucając monetę do automatu.
- Kiepsko wyglądasz. Idź się prześpij w końcu, bo odkąd Vic jest w szpitalu, w ogóle nie byłeś w domu. Odpocznij trochę, jak chcesz to ja posiedzę przy niej tyle ile będzie trzeba. Przy mnie nic jej się nie stanie, możesz być o to spokojny. - mówił Lou, po czym lekko klepnął mnie w ramię.
- Nie, jeszcze trochę tu będę. Do domu pojadę w nocy, kiedy będzie spała. Chcę być przy niej. - powiedziałem biorąc do ręki gorącą kawę, po czym usiadłem na krześle. Zmęczenie coraz bardziej dawało się we znaki. Miałem nadzieję, że ta kawa pomoże mi choć trochę. Posiedzieliśmy chwilę z Lou, a ja w tym czasie wypiłem mój gorący napój. Po chwili ruszyliśmy do sali, w której leżała Vic.
- Już idziecie? - spytałem Ashley i Nicole, które właśnie wychodziły.
- Tak, idziemy. Nie będziemy jej długo męczyć, bo jeszcze jest trochę słaba. Opiekuj się nią Harry. - powiedziała Ashley i razem z Nic na pożegnanie cmoknęły mnie i Lou w policzek i odeszły.
- Hej piękna! - powiedział radośnie i głośno Lou, otwierając drzwi. Dobrze, że Vic leżała sama, bo Louis ta się wydarł, że gdyby byli tutaj jacyś inni pacjenci to chyba by go od razu stąd wywalili.
- Piękna.. - zaśmiała się lekko Vic, i lekko skrzywiła się. Pewnie znowu poczuła swoje żebra, które nadal ją niestety bolały. - Czy ty mnie widzisz? Wyglądam teraz jak strach na wróble.. - mówiła.
- Kochanie, dla mnie jesteś zawsze piękna. - powiedziałem siadając na krześle i dałem jej soczystego buziaka.
- Tak, Harry właśnie wyjął mi to z ust. - powiedział Lou, uśmiechając się szeroko. Posiedzieliśmy całe po południe, aż do wieczora, co chwilę się się śmiejąc z Louisa, która cały czas świrował, zresztą jak zawsze. Około 20 zebrał się do domu, a ja nadal siedziałem razem z Vic.
- Skarbie, ale miałaś dzisiaj dzień, pewnie dali ci trochę w kość, co? A zwłaszcza ten debil.. - powiedziałem uśmiechając się do mojej dziewczyny.
- Oj, ja się cieszę, że mnie odwiedzili. - odpowiedziała Vic, uśmiechając się lekko.
- Kochanie, może chcesz iść spać, bo pewnie jesteś zmęczona? - spytałem, głaskając ją po dłoni.
- Harry.. - zaczęła Vic, niepewnym głosem. - Jak to wszystko się stało?
- Ale co? - spytałem, chociaż wiedziałem o co chodzi. Victorii chodziło o ten cały wypadek. Na całe wspomnienie tego widoku, przechodziły mnie dreszcze.
- No ten cały wypadek. - powiedziała.
- Ech.. - westchnąłem cicho. - Nie chcę tego wspominać, bo i tak cały czas mam ten okropny obraz przed oczami. Ale skoro chcesz wiedzieć.. Czekałaś na mnie przed twoim domem, już byłeś blisko ciebie i nagle jechało bardzo rozpędzone auto, które wpadło w poślizg, jechało prosto na ciebie. Kierowca zaczął hamować, ale niestety było za późno.. - po raz kolejny moje ciało przeszył nieprzyjemny dreszcz.
- Wiadomo kto mnie potrącił? - spytała mnie Vic, która uważnie przypatrywała mi się.
- Nie, jeszcze nie. Ale jak się dowiem.. - w tym momencie zamknąłem oczy i mocno zacisnąłem rękę w pięść. Victoria chwyciła mnie za drugą dłoń i zaczęła ją gładzić swoimi delikatnymi opuszkami palców.
- Spokojnie kochanie.. - mówiła spokojnie. Znowu gotowała się we mnie złość na myśl o tej osobie, przez którą Vic leży teraz tutaj. Siedziałem, a głowę miałem położoną na jej dłoni. Wpatrywałem się w nią jak w obrazek, cały czas cieszyłem się jej widokiem.
- Harry..- zaczęła Victoria, mocno chwytając mnie za dłoń. Nie wiedziałem, skąd ona miała teraz tyle siły, była jeszcze taka słaba. - Posłuchaj mnie. Gdyby mi się tutaj coś stało, gdyby były jakieś komplikacje.. - kontynuowała.
- O czym ty mówisz Vic? - przerwałem jej szybko.
- Cii.. - uciszyła mnie.- jej głos robi się coraz słabszy i zaczęła ciężko oddychać. - Posłuchaj mnie. Nie ważne co się będzie działo ze mną, ja chcę żebyś ty był szczęśliwy, nawet gdy mnie tutaj zabraknie.. - nadal ściskała mnie bardzo mocno. - Pamiętaj, że ja zawsze będę cie kochać, całą sobą i będę na ciebie patrzeć z góry. Kocham Cię.. - te dwa ostatnie słowa wypowiedziała bardzo cicho, a jej uścisk w jednej chwili rozluźnił się. Nie ruszała się, jej oczy zamknęły się.  W moich oczach pojawiły się łzy. Na ekranie aparatury, do której była podłączona Victoria wskazał jedną prostą, długą linię, i ciągnął się długi, jednakowy sygnał.
- Vic.. Vic! Lekarza! - zacząłem krzyczeć. Do sali w sekundzie wbiegli lekarze razem z pielęgniarkami. Ja stałem za szybą i nie wierzyłem w to co się w tej chwili działo. Moje oczy były wypełnione łzami, które zaraz zalały moje policzki.


----------------------------------------------------------------------------------

Hej Kochani :* Jak wiecie, zaczął się już nowy rok szkolny, poszłam już do liceum. Wiadomo, że teraz będę miała coraz więcej nauki, więc rozdziały niestety będą się pojawiać chyba tylko w weekendy :( Mam nadzieję, że to rozumiecie i mimo to, zostaniecie tutaj ze mną.. :) 
Co do rozdziału, wiem, że nie jest najlepszy, ale byłam już zmęczona, a chciałam Wam coś dodać. A do tej pory dziękuję za tyle komentarzy, za tyle wyświetleń i obserwatorów. Na prawdę jeszcze raz DZIĘKUJĘ ♥ 

Mój twitter: https://twitter.com/unrealdreamm

xoxo 


sobota, 1 września 2012

Rozdział 10

Z perspektywy Ashley

Była godzina 18:45, a Victorii nadal nie było. Spóźniała się już tyle czasu,a  to u niej bardzo rzadkie. Razem z Nicole zaczynałyśmy się o nią martwić.
- Cholera, co z nią? Dochodzi 19  a jej nie ma. - mówiła zmartwiona Nicole.
- Na moje smsy nie odpisuje, a jak dzwonię to telefon w ogóle nie odpowiada. - powiedziałam, próbując się dodzwonić chyba po raz piętnasty. - To co robimy? - spytałam już lekko zrezygnowana.
- Pamiętasz co nam dzisiaj mówiła jak wracałyśmy do domu? Powiedziała, że napisze do Harrego. Może jest z nim? - powiedziała Nic.
- No tak, rzeczywiście. Bardzo możliwe. Ale i tak by może napisała, że nie przyjdzie, albo się spóźni.. Może napiszemy do niego? - spytałam Nicole, na co ona tylko twierdząco kiwnęłam głową. Napisałyśmy do niego:



" Harry czy jest z tobą Victoria? Martwimy się
o nią, bo miała do mnie przyjść, a spóźnia się  już
godzinę. Jeśli jest z tobą to tylko daj mi znać i
nie przeszkadzajcie sobie. :) Ash. "

- Mam nadzieję, że chociaż on odpisze i Vic jest z nim. - powiedziała Nicole i obydwie siedziałyśmy czekając na odpowiedź. Nie trwało to długo, gdyż zaraz rozległ się mój dzwonek, a na wyświetlaczu zobaczyłam, że dzwoni Harry.
- No cześć Harry. - powiedziałam od razu na wstępie.
- Ashley.. Bo.. Bo Vic.. - loczek zaczął się jąkać i mówił lekko łamiącym się głosem.
- Harry? Co Vic? Harry co się stało? - mówiłam coraz bardziej zdenerwowana i czułam jak moje serce bije coraz szybciej. Nicole siedziała z niepokojem słysząc naszą rozmowę i uważnie mi się przyglądając.
- Bo.. Ona.. Ona miała wypadek. Jest w szpitalu. - powiedział krótko.
- Co? Jaki wypadek? - spytałam szybko lekko zszokowana, ale po kilku sekundach wiedziałam, że to nie pora na takie pytania. - W którym szpitalu jesteście? - spytałam i czułam jak do moich oczu napływają łzy.
- Ashley.. Ja nawet nie wiem.. - mówił załamany i przejęty, co dobrze dało się słyszeć. - Wyślę ci za chwilę dokładny adres, dobrze?
- Czekam. - odpowiedziałam krótko i rozłączyłam się . Na mnie cały czas patrzyła skupiona Nicole. Po moim policzku zleciała pojedyncza łza, jednak ja szybko otarłam ją dłonią.
- Ashley, no powiedz coś! - krzyknęła Nicole.
- Victoria miała wypadek, jest w szpitalu. Nic więcej nie wiem. Ubieraj się szybko i jedziemy tam. Dzwoń po taksówkę a ja idę powiedzieć mamie. - powiedziałam szybko i starałam się zachować spokój. Nicole oczywiście uroniła od razu kilka łez. Zawsze była bardzo wrażliwa. Zeszłam na dół i powiadomiłam o wszystkim mamę. Po chwili koło mnie stała już gotowa Nicole i wyszłyśmy na dwór, gdzie taksówka już na nas czekała. Wsiadłyśmy i jechałyśmy w ciszy. Chciało mi się bardzo płakać i czułam jak w gardle ściska mnie ogromna gula, jednak wiedziałam, że nie mogę. Nicole zawsze była bardzo wrażliwa, a to ja byłam tą silniejszą psychicznie. Z Nic przyjaźnimy się od kołyski, więc praktycznie traktujemy się jak siostry, a to zawsze ja byłam jakby "starszą" a Nicole tą "młodszą". Teraz naszą trzecią siostrą stała się właśnie Victoria. Kątem oka patrzyłam na Nicole i widziałam jak się denerwuje i co chwilę ociera łzy, które spływały po jej policzkach.
- Nicole, uspokój się, jeszcze nic dokładnie nie wiemy. Na pewno wszystko będzie dobrze. - powiedziałam chwytając ją za dłoń i starając się uspokoić.
- A jeśli to jest coś na prawdę poważnego? Co wtedy? Co wtedy będzie Ashley? - Nic zaczęła zdawać mnóstwo pytań, i mówiła jeszcze szybciej niż zawsze.
- To i tak będzie dobrze. Ona jest silna. - powiedziałam, patrząc jej prosto w oczy. Po kilku minutach znalazłyśmy się pod szpitalem. Szybko ruszyłyśmy w stronę windy, jednak ta była zajęta, więc nie czekając ani chwili dłużej ruszyłyśmy szybko po schodach do sali, w której znajdowała się Victoria. Gdy znalazłyśmy się na trzecim piętrze ujrzałam rodziców Victorii, którzy rozmawiali z lekarzem. Podeszłyśmy bliżej i za szybą ujrzałyśmy Harrego, który siedział z opuszczoną głową przy Vic i trzymał ją za rękę. Victoria była podpięta pod różne aparatury, na głowie miała opatrunek, a jej twarz była lekko posiniaczona. Na ten widok po moich policzkach poleciały kolejne łzy, których już nie byłam w stanie powstrzymać.


Z perspektywy Harrego


Siedziałem przy Victorii cały czas, nie chciałem jej opuszczać nawet na sekundę. Nadal nie dochodziło do mnie to, co się stało. Ten frajer, który jechał tym autem uderzył w nią na moich oczach. Jeśli się dowiem, kto to zrobił to nie ręczę za to, co mu zrobię. Podniosłem głowę, cały czas trzymając ją za rękę i patrzyłem na nią. Była taka biedna. Dlaczego to właśnie jej musiało się przytrafić? Dlaczego to nie mogłem być ja? Chciałem z nią wszystko wyjaśnić, myślałem, że już wszystko będzie dobrze. Nagle usłyszałem jak drzwi do sali otwierają się. Nawet nie miałem siły odwrócić się i spojrzeć kto to był. Poczułem jak ktoś kładzie rękę na moim ramieniu.
- Harry, idź coś zjedz albo się napij. - była to mama Vic. Miała spokojny głos i mówiła bardzo cicho.
- Nie, posiedzę z nią. Będę czekał, aż się obudzi. Nie zostawię jej. - powiedziałem, ściskając rękę Pani Elisabeth.
- Słońce, idź, dziewczyny przyjechały, porozmawiaj z nimi bo widzę, że z Nicole jest kiepsko. Zaraz przyjdzie tu mój mąż, nie będę tu sama. Musimy się zmieniać, nie chce cię wykorzystywać. - powiedziała.
- Ale Pani mnie nie wykorzystuje. Ja jestem tutaj, bo chcę i ją kocham. Nie zostawię jej. Zaraz wracam. - odpowiedziałem i wstałem z drewnianego krzesła, które zajęła mama Victorii.
- Harry.. - zatrzymała mnie Pani Elisabeth, gdy już chwytałem za klamkę.
- Tak?
- Dziękuję. - powiedziała wdzięcznym głosem, na co ja tylko skinąłem głową, lekko uśmiechnąłem się i wyszedłem. Na krzesłach naprzeciwko drzwi od sali, w której leżała Victoria siedziała Ashley z Nicole. Ash od razu poderwała się i przytuliła do mnie, mocząc łzami moja czarną koszulkę.
- Harry, co z nią? - powiedziała łkając.
- Zaraz się wszystkiego dowiem, idę porozmawiać z lekarzem. - powiedziałem lekko odsuwając ją ode mnie i głaskając po ramieniu. Szedłem w kierunku pokoju lekarskiego, by porozmawiać z lekarzem, który zajmował się Vic.
- Zapewne mnie Pan szuka. - usłyszałem za sobą głos, a gdy odwróciłem się zobaczyłem, ze to właśnie tego lekarza szukam.
- Tak, właśnie do Pana szedłem. Doktorze, co z nią? Może mi pan coś w końcu powiedzieć? - spytałem z nadzieją.
- Cóż mogę Panu powiedzieć, Panie.. - lekarz w tej chwili zatrzymał się, zastanawiając się jak ma się do mnie zwrócić.
- Styles. - powiedziałem szybko.
- Tak, Panie Styles.. To wszystko na początku nie wyglądało dobrze. Victoria ma złamane trzy żebra, i doznała mocnego urazu głowy. Jednak teraz jej stan znacznie poprawił się. Nie mogę Pana zapewnić, że wszystko będzie coraz lepiej, bo nigdy takiej pewności nie mamy. Teraz musimy cierpliwie czekać, na moment kiedy się obudzi. Jeśli to się stanie to już wszystko powinno iść w tą dobrą stronę, bez komplikacji. Wskaźnikiem jest tutaj tylko i wyłącznie czas. Wierzę, że Pana dziewczyna jest silna i już niedługo wszyscy będziemy się cieszyć, mam taką nadzieję. - ostatnie słowa zostały wypowiedziane bardzo cicho. Ja tylko usiadłem i chciałem szybko pozbierać myśli. Musiałem się jakoś trzymać. Chciałem być oparciem zarówno dla Victorii, jej rodziców, a także dziewczyn. Nie mogłem pokazać, że jestem słaby. Wstałem szybko i ruszyłem w stronę Ashley.
- I co ? - spytała z nadzieją, że usłyszy to, że jest wszystko dobrze.
- Musimy czekać.. - zacząłem cicho. - Musimy czekać, aż się obudzi. Jak już to się stanie, to wszystko powinno być już dobrze. Może weź Nicole do domu, bo ona będzie się tutaj jeszcze bardziej męczyć, jedź może z nią, nie ma sensu żebyśmy byli tutaj wszyscy. Właśnie chłopaki idą. - powiedziałem wskazując na całą czwórkę idącą w naszą stronę. Niall od razu podszedł do Nicole obejmując ją ramieniem i całując w głowę, na co ta wtuliła się w blondyna. Cała reszta podeszła do mnie i Ashley.
- Co z nią Harry? - spytał zdyszany Zayn.
- Musimy czekać, aż się obudzi. Wtedy powinno być już wszystko. - powoli zaczynałem się denerwować, gdy wszyscy pytali mnie co z Vitorią. Wiem, że oni martwili się tak samo jak ja i bali się, ale ja nie mogłem już wytrzymać ciągłego tłumaczenia.
- Chłopaki, jedźcie z Ashley i Nicole do domu. Niepotrzebne jest tutaj tyle osób, a lekarze pewnie niedługo i tak połowę z nas wygonią. Jeśli będzie się coś działo, od razu do Was zadzwonię, obiecuję. Zajmijcie się dziewczynami. - powiedziałem klepiąc Liama po ramieniu.
- Harry, mogę do niej na chwilę wejść? - spytał mnie Zayn.
- Wejdź. Siedzi tam Pani Elisabeth. - powiedziałem, wskazując głową na salę.
- Nie będę tam długo, możesz być spokojny. - powiedział wchodząc do sali, a ja obserwowałem go stojącego obok łóżka. Obserwował ją przez moment i wychodząc ucałował w czoło. Następnie chłopaki ruszyli w stronę wyjścia. Spojrzałem na zegarek, była już godzina 22:17. Nawet nie wiedziałem, kiedy minęło tyle czasu. Szybko przeczesałem swoje włosy 

  i wszedłem do sali. Usiadłem obok mamy Vic.
- Harry, zostaniesz z nią? Ja pójdę napić się jakiejś kawy, bo zaraz się chyba tutaj przewrócę. - powiedziała Pani Elisabeth. Widać, było, że jest zmęczona.
- Oczywiście, już mówiłem, że będę tutaj cały czas. Niech pani spokojnie napije się kawy albo nawet się zdrzemnie, dobrze to Pani zrobi. - powiedziałem, po czym ta wstała cmoknęła mnie w policzek i wyszła. Siedziałem tak z Victorią, cały czas trzymając ją za rękę.
- Skarbie.. Jesteś silna i wierzę w ciebie. Wierzę, że dasz radę. Razem damy radę. Tak bardzo cię kocham. Nie chcę cię nigdy stracić. W ostatnim czasie nie chciałaś mnie znać, przez to co się wydarzyło.. Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz, zaufasz i uwierzysz, że to na prawdę nie była moja wina. Ja wiem, że mnie słyszysz. Kocham Cię Vic. - powiedziałem cicho, muskając lekko jej usta. Nie miałem pewności czy mnie słyszy, cały czas coś do niej mówiłem, i wierzyłem, że do niej to dociera. Moje powieki robiły się coraz cięższe. Nagle poczułem, jakby Vic poruszyła palcem. Nie wiedziałem, czy to tylko jakieś złudzenie przez zmęczenie czy to działo się na prawdę. Po chwili lekko ścisnęła moją dłoń. Moje serce zaczęło bić coraz szybciej.
- H.. Ha.. Harry.. T-To.. To ty. - wymamrotała z wielką trudnością.
- Cii.. Tak skarbie, to ja. Nie mów nic. Tak się bałem, tak się cieszę, że się obudziłaś. - moja radość w tym momencie była chyba nie do opisania. To był moment, na który czekałem od kilku godzin. Nie wierzyłem w to co się dzieje.
- Kocham Cię Harry.. - wyszeptała prawie niedosłyszalnie.
- Też cię kocham kruszynko.. - powiedziałem, chowając twarz w jej dłoni i lekko ją całując. Po moim policzku zleciała łza. Łza szczęścia.


------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam Was Skarby :) Stwierdziłam, że dodam dzisiaj dla Was rozdział, bo potem będą się pojawiać coraz rzadziej, więc korzystam z tego czasu, który mam jeszcze przez 2 dni :) Rozdział trochę dłuższy, mam nadzieję, że Wam to nie będzie przeszkadzać :) Liczę na Wasze komentarze :) Gdyby było ich pod rozdziałem około 15, byłabym na prawdę szczęśliwa. Dziękuję za tak dużą liczbę wyświetleń! Buziaki ♥ 

Mój twitter: https://twitter.com/unrealdreamm

xoxo