czwartek, 16 sierpnia 2012

Rozdział 1

Z perspektywy Victorii

Poranek, godzina 9:48. Mocne promienie słońca padające prosto na moją twarz. Po wielu trudach w końcu udało mi sie otworzyć ciężkie i zaspane oczy. Pierwsza noc w nowym domu minęła bardzo dobrze. Mam ogromne, miękkie łóżko, można powiedzieć, że było prawie jak małżeńskie. Doskonale zdobiła je moja kremowa pościel w czarne wzory. Rozglądałam się po moim nowym pokoju. Całe pomieszczenie było utrzymane w ciepłych barwach. Wszystkie ściany były pokryte różnymi odcieniami beżu. Koło łóżka stała mała, drewniana szafka nocna, na której znajdowała się lampka i mój iPhone. Po lewej stronie stała ogromna szafa na ubrania, a obok było wejście do mojej łazienki. Koło okna stało biurko, a obok stał kremowy fotel, który wyglądem przypominał mi kalafiora. Na środku był rzucony również kremowy dywan, który w dotyku każdemu skojarzyłby się z pluszowym misiem. Dla mnie to pokój marzeń. Po 10 minutach leżenia, wstałam ociężale z cieplutkiego łóżka i wyciągnęłam z walizki pierwsze lepsze ciuchy. Była to biała, luźna bluzka opadająca na jedno ramię  i krótkie, jeansowe spodenki. Udałam się w stronę łazienki by wziąć prysznic, bo po wczorajszej podróży byłam tak zmęczona, że od razu poszłam spać. Po wyjściu spod prysznica założyłam przygotowane przez siebie ciuchy, umyłam zęby a oczy lekko podkreśliłam tuszem do rzęs. Po doprowadzeniu się do jakiegoś normalnego stanu skierowałam się na dół w stronę kuchni. Na stole stała szklanka z sokiem pomarańczowym a na talerzu leżał świeżo zrobiony i pięknie pachnący tost. Na ten widok moja twarz od razu rozpromieniała.
- Smacznego Vic. - odezwała się moja mama puszczając do mnie oczko.
- Dzięki mamo, ty jednak zawsze wiesz czego mi trzeba. - odpowiedziałam i zabrałam się za zjedzenie mojego śniadania.
- Masz na dzisiaj jakieś plany kochanie? - spytała.
- Za chwilę muszę iść się rozpakować walizki bo nadal są pełne a półki stoją puste, a potem może pójdę pozwiedzać okolicę. - odpowiedziałam z pełnymi ustami. - A wy macie jakieś plany?
- Ja też muszę skończyć rozpakowywanie walizek. - odpowiedziała mama.
- A gdzie jest tata? - spytałam, chowając brudne naczynia do zmywarki.
- Tata.. urządza swoje gniazdko. - uśmiechnęła się szeroko.
- Ach takk.. garaż! Zgadłam?
- Zgadłaś Vic. - powiedziała robiąc śmieszny gest palcami.
- Mamo, to ja idę na górę. - powiedziałam i udałam się w kierunku mojego pokoju. W środku czekały na mnie te nieszczęsne walizki. Zabrałam się do tego szybko . Bardzo nie lubiłam tego robić, dlatego chciałam się z tym jak najszybciej uporać.Po 2 godzinach szafę wypełniały moje ubrania, a półki były zapełnione książkami, różnymi pamiątkami z wakacji i zdjęciami z przyjaciółmi i rodziną. Na biurku położyłam laptopa i włączyłam go. Przejrzałam twittera, facebooka i porozmawiałam chwilę ze znajomymi. Pogoda nas dzisiaj bardzo rozpieszczała, więc stwierdziłam, że pójdę na spacer. Do kieszeni wrzuciłam pieniądze i zeszłam na dół.
- Wychodzę! - krzyknęłam zamykając drzwi. Londyn już trochę znałam, bo w zeszłym roku byłam tutaj w pracy. Udałam się w stronę parku, a po drodze kupiłam lody. Były pyszne. Idąc w stronę ławki zobaczyłam staruszkę z rozsypanymi zakupami. Podeszłam do niej i pomogłam zebrać jej leżące na ziemi owoce i warzywa.
- Pomogę Pani. - powiedziałam.
- Dziękuję Ci bardzo. - odpowiedziała i odwdzięczyła mi się szerokim uśmiechem. Usiadłam na jednej z ławek kończąc mojego czekoladowego loda z posypką. Staruszka, której pomogłam bardzo przypominała mi moją babcię, która zmarła 3 lata temu. Była najwspanialszą osobą jaką w życiu spotkałam. Była tak dobra dla wszystkich.. Biło od niej radością i miłością. Zawsze przychodziłam do niej i wiedziałam, że mogę  jej powiedzieć wszystko a ona mnie zrozumie i zawsze pocieszy. W tej chwili czułam jej brak. W ostatnim czasie nie było łatwo, zwłaszcza z tą przeprowadzką. Nikogo tutaj nie znam, jestem sama jak palec. Chciałabym mieć ją przy sobie. Mieć osobę, która wiesz, że cię kocha i zawsze zrozumie. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 16:53. Siedziałam tu już pół godziny. Wstałam udając się w jeszcze  niewiadomym kierunku. Spacerując ścieżką wzdłuż parku bacznie przyglądałam się mijającym mnie ludziom. Nagle poczułam silne uderzenie i po sekundzie leżałam już na kamienistej drodze,a na mnie spoczywał ogromny ciężar. Po chwili podniosłam się i moim oczom ukazał chłopak o ciemniejszej karnacji, miał piękne, brązowe oczy i ciemne włosy, które były perfekcyjnie ułożone. Spojrzałam na moje kolano, było całe zdarte i cholernie szczypało.
- Cholera! Chcesz mnie zabić?! - krzyknęłam. Byłam bardzo zdenerwowana. Gdzie on ma do cholery oczy?! - pomyślałam.
- Przepraszam piękna, nie chciałem.. - mówił, śmiejąc się.
- Tak bardzo cię to śmieszy? - powiedziałam z wielką złością i obróciłam się na pięcie.
- Poczekaj! - krzyczał w moją stronę.
- Frajer. - syknęłam, nie słuchając tego co ma mi do powiedzenia. 


 -----------------------------------------------------------------------------------------------

Kochani, wiem, że ten rozdział jest krótki. Obiecuję, że drugi będzie już dłuższy :) Jest to mój pierwszy blog, nigdy wcześniej nie pisałam, także proszę o wyrozumiałość :) Jeśli tu jesteście i to czytacie, zostawcie po sobie jakiś komentarz żebym wiedziała, czy ktokolwiek to czyta :) 
Drugi rozdział postaram się dodać jutro :) 
xoxo






3 komentarze:

  1. Idealne !jejku podoba mi się to. Masz talent

    Zapraszam do mnie. Licze na komentarz

    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jest źle ! Ale ja mam inny styl pisania i napisałabym to inaczej chociaż baaaaaaaaardzo fajnie sę to może rozwinąć :)
    Pozdrawiam

    Mary Jane <3

    OdpowiedzUsuń